Wypadek brutalnie przerwał mu drogę do marzeń

Getting your Trinity Audio player ready...

Nie tylko lokalnym środowiskiem muzycznym wstrząsnęła tragiczna śmierć 24 – letniego perkusisty z Wąchocka, Kuby Chaby – doskonale zapowiadającego się muzyka, który kilka tygodni temu rozpoczął kolejny etap drogi do bycia artystą. Rodzina, przyjaciele i znajomi pożegnali go w miniony piątek, 21 października br.
Niestety, drogę do spełnienia marzeń brutalnie przerwał mu wypadek, do którego doszło w nocy z 16 na 17 października br. na obwodnicy w Głogowie Małopolskim. Volvo, którym podróżował wraz z kolegą zderzyło się czołowo z bmw, prowadzonym przez 21-latka z Kolbuszowej.Jeden z uczestników wypadku, 24-letni kierowca volvo – mieszkaniec powiatu skarżyskiego relacjonował, że jadąc w kierunku Rzeszowa zauważył, iż nadjeżdżające z przeciwnego kierunku bmw zjechało na jego pas ruchu. By uniknąć zderzenia 24-latek zjechał na przeciwny pas. W tym momencie kierujący bmw wrócił na swój pas, gdzie doszło do zderzenia pojazdów, w wyniku którego śmierć poniósł 24-letni wąchocczanin. Kierowca bmw odmówił poddania się badaniu trzeźwości, dlatego pobrano mu krew do badań, które wykazały, że znajdował się w stanie nietrzeźwości. 20 października br. usłyszał on zarzuty prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu oraz spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, prowadząc pojazd w stanie nietrzeźwości.W tym samym dniu Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie skierowała wniosek do tamtejszego Sądu Rejonowego o trzymiesięczny areszt tymczasowy dla 21 – latka, któremu za popełnione przestępstwa grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Jak wynika ze wstępnych ustaleń prokuratury, sprawca nie pierwszy raz wsiadł „za kółko” po alkoholu.Wąchocczanin, który zginął w wypadku, znany był zarówno w środowisku lokalnym, jak i poza nim, głównie ze swojego muzycznego talentu i pasji do muzyki. Był doskonale zapowiadającym się perkusistą, a przy tym niezwykle pracowitym, co podkreśla w rozmowie z GAZETĄ Honorowy Sołtys Wąchocka, Marek Samsonowski.- Ogromna tragedia, wszyscy jesteśmy w szoku. Wyjątkowo zdolny, wyjątkowo pracowity, bardzo dobrze zapowiadający się perkusista. Wyróżniał się pracowitością, sam godzinami ćwiczył technikę gry na perkusji. Musiał kochać to, co robił, wykonywał naprawdę heroiczną „robotę” – wspomina łamiącym się głosem M. Samsonowski, który „wprowadzał” młodego chłopaka w świat muzyki.– Zaczynał od zera, w gimnazjum, pod okiem Marcina Gęborka. Było ich wtedy kilku, grali jako The Crunchers. Bywali na przeglądach, dali się poznać z naprawdę dobrej strony. Ja natomiast angażowałem Kubę do wszystkich swoich projektów, m.in. „Damy Radę”. Jeździł też z nami na koncerty papieskie i koncerty kolęd, których zagraliśmy dziesiątki. Nigdy nie odmawiał, kiedy się go o coś poprosiło – mówi Honorowy Sołtys dodając, że podczas pamiętnego występu „Kapeli Sołtysa” w Must Be The Music jedna z jurorek – Kora, zachwycała się młodym perkusistą.– Szykował się na studia, cieszył się z rozpoczęcia roku akademickiego, zaczynał być artystą, już nie takim „chałupniczym”, dążył do wykształcenia w tym kierunku. Wysoko mierzył, mało jest teraz takich ambitnych ludzi, to się już praktycznie nie zdarza. Sam do wszystkiego w życiu dochodził. Mógłby być przykładem dla wielu ludzi…- dodał M. Samsonowski.W szoku są też koledzy z zespołu Shapeless, skupiającego muzyków z Wąchocka i Skarżyska-Kamiennej: Piotr Sitkowski i Marek Filipiak. Grali razem od 2013 roku.- Był jednym z najlepszych w regionie perkusistów a zaczynał od zera, więc kosztowało go to dużo pracy. Miał tę moc – mówią przyjaciele Kuby, dodając, że zawsze był uśmiechnięty i emanował dobrą energią.Miał także „talent” do rozwiązywania konfliktów, nawet jeśli nie był „stroną” sporu.- Zawsze, kiedy poprosiło się go o pomoc, nigdy nie odmawiał, nawet wtedy, gdy miał już wcześniej swoje plany. Był też bardzo dobrym pedagogiem, uczył dzieciaki w Wąchocku i jednej ze szkół muzycznych w Kielcach. W sumie to my wszyscy się od niego uczyliśmy – dodają.- Mnie nauczył innego spojrzenia na muzykę – wtrąca Marek wspominając przygotowania Kuby do rozpoczęcia studiów w Rzeszowie.- W jego pokoju znaleźliśmy nowe zeszyty i ołówki, widać było, że bardzo cieszył się, że zaczyna te studia. Przed egzaminami wstępnymi, na których z nim byłem, bardzo się stresował, ale mówiłem mu, że nie ma czym, bo byli tam jednymi z najlepszych – dodaje.Marzeniem Kuby było pobieranie lekcji u perkusisty a zarazem wykładowcy Wojtka Fedkowicza.- Zginął, jadąc właśnie do niego. W poniedziałek – 17 bm. o 10.00 byli umówieni – wspominają koledzy, podkreślając, że Kuba miał ogromny czynny wkład w działalność zespołu.- Zawsze inaczej niż my patrzył na przeszkody, myślał inaczej, tak „objazdowo”…Muzycy przyznają, że Kuby nie sposób było nie zauważyć, jeśli gdzieś się pojawiał, ale, jak podkreślają, to nie dlatego, że lubił zwracać uwagę. Taki po prostu był. Mają mnóstwo wspomnień ze swoim kolegą w roli głównej. W pamięci zostaną chociażby „szantaże” Kuby podczas konfliktów.- Wkurzał się wtedy i mówił, że nie będzie z nami grał – opowiadają.Kochał muzykę i samochody marki volvo.- Marzył, żeby taki mieć i w końcu jego marzenie się spełniło, kupił sobie volvo. To taki paradoks, rozpoczął wymarzone studia, miał samochód, o którym marzył i jadąc do szkoły autem, nie swoim, choć tej samej marki, stracił życie – dodają przygnębieni.Tak, jak większość bliskich Kuby, tuż po otrzymaniu informacji o jego śmierci myśleli, że ktoś zrobił sobie głupi drastyczny żart.- Jadąc do Rzeszowa dzwoniłem do ludzi z tą informacją, a oni mówili, że sobie żartuję. Oddzwaniali jednak po kilku minutach, pytając, co ja im wcześniej powiedziałem. Nie mogli uwierzyć. Powoli dochodzi do nas, że Kuby już nie ma, choć jego brak najbardziej zauważalny będzie podczas codziennych sytuacji. Na próbę spotkamy się już we czterech, nie w pięciu… – mówi Piotr.- Przygotowywaliśmy się do nagrania płyty, mieliśmy już zrobione „numery”, ale teraz musimy ochłonąć i dać Kubie spokojnie odejść – kończy Marek.Rodzina, przyjaciele, znajomi i mieszkańcy Wąchocka pożegnali Kubę w miniony piątek. W nabożeństwie żałobnym, odprawionym przez sześciu księży, udział wzięły też delegacje szkół, w których uczył: Państwowej Szkoły Muzycznej w Kielcach, Instytutu Edukacji Muzycznej Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, Uniwersytetu Rzeszowskiego, gdzie zaczął studia magisterskie.- Jego droga do sukcesu została przerwana na drodze. Nie ma słów, by ukoić ranę. Jakub był darem. Utalentowany młody człowiek, dobry syn. Ta śmierć przyszła nie w porę. Czy jest słowo, które może ukoić ból? Jeśli ktoś zna to słowo, niech go wypowie! Życie to dar od Boga, które nie do nas należy. Dziś zebraliśmy się tu, aby podziękować za życie Jakuba, nie żeby go żegnać. Życie to droga, to pielgrzymowanie do Boga. Jakub już tę pielgrzymkę zakończył – powiedział podczas homilii o. Gerard z Opactwa Cystersów.Podczas mszy zaśpiewali członkowie Big Bandu z Państwowej Szkoły Muzycznej w Kielcach i Chór Uniwersytecki UJK w Kielcach, a  Marek Filipiak dedykował tragicznie zmarłemu przyjacielowi pieśń w aranżacji Piotra Sitkowskiego, wykonaną z akompaniamentem zespołu Shapeles, formacji złożonej z muzyków z Wąchocka i Skarżyska- Kamiennej.Tragicznie zmarłego żegnał też jego przyjaciel, Ernest Główczyński, muzyk z Wąchocka.- Kuba kochał i był kochany. Pozostawił żal i rozpacz. To jest bardzo trudna lekcja dla nas wszystkich, ale jego życie może być przykładem, że cel, jaki chcemy osiągnąć, jest w zasięgu ręki, jeśli bardzo nam na tym zależy. Dziękujemy za każdy jego uśmiech, za każdą pomoc, za każdą zagraną nutkę – powiedział bardzo wzruszony.Pozostawił w nieutulonym żalu: rodziców, siostrę, babcie i dziadków, krewnych i liczną rzeszę przyjaciół.Katarzyna Rychel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *