Getting your Trinity Audio player ready...
|
Rozmawiamy z radnym miejskim, Piotrem Capałą, który aktywnie angażuje się w sprawy lokalnej społeczności. W wywiadzie zapytamy go o najważniejsze wyzwania, z którymi mierzą się Starachowice, a także jego osobiste zaangażowanie w rozwój lokalny.
Zacznijmy od zainteresowań i hobby poza pracą zawodową. Co Pana pasjonuje?
– Zawsze interesowałem się sportem, a przede wszystkim piłką nożną. Grałem od szkoły podstawowej, reprezentowałem drużyny gimnazjum i liceum. Poza tym, przez jakiś czas grałem amatorsko we Wrocbalu, gdzie mieliśmy drużynę Okręgowej Rady Adwokackiej. Poza piłką nożną interesuję się również tenisem stołowym, w którym miałem podobne osiągnięcia na etapie szkolnym. Grałem w zawodach powiatowych i miejskich, a teraz, po przerwie związanej z wyborami i nowymi obowiązkami, planuję wrócić do gry od października.
Oprócz sportu, zawsze fascynowała mnie historia, zwłaszcza ta związana z polityką. Lubię też czytać książki, a czasem po prostu odpocząć przy dobrej muzyce albo filmie u boku swojej partnerki. Takie zwykłe rzeczy, które chyba każdy z nas ceni.
Jakie książki ostatnio Pan czytał, które mógłbyś polecić naszym czytelnikom?
– Zdecydowanie „Mały Książe” – to jedna z moich ulubionych książek, regularnie do niej wracam. Przeczytałem też ostatnio „Ślepnąc od świateł” Jakuba Żulczyka, co było ciekawym doświadczeniem, bo najpierw przeczytałem książkę, po to by potem obejrzeć serial, który polecało mi w ostatnich latach wiele osób. To jedna z tych historii, które potrafią wciągnąć na wiele godzin a książka i jej ekranizacja świetnie się uzupełniają. Nie można przy tej okazji nie wspomnieć o genialnej kreacji postaci Dario jaką stworzył Jan Frycz. Mam teraz w planach jej drugą część – „Dawno temu w Warszawie”.
A jakie seriale ostatnio Pana zainteresowały?
– Zdecydowanie polecam „Sukcesję” – świetny serial, pokazujący kulisy biznesu, walki o władzę. Ostatnio obejrzałem też „Dahmer”, serial biograficzny o Jeffreyu Dahmerze. To ciężki, ale bardzo dobrze zrealizowany serial, który robi duże wrażenie.
Opowie nam Pan o swoim zainteresowaniu wędkarstwem.
– Wędkarstwo to dla mnie stosunkowo nowe zajęcie. Zacząłem w 2021 roku, szukając czegoś, co pozwoliłoby mi oderwać się myślami po stracie mojej mamy. Wybrałem wędkarstwo spinningowe, które wymaga aktywności i skupienia, co bardzo mi pomagało w relaksie. Niestety, w tym roku musiałem zrezygnować z wędkowania, bo zwyczajnie brakuje mi czasu na takie hobby.
Jest Pan miłośnikiem zwierząt, zwłaszcza swojego kota, który przeżył pożar. To ciekawa historia, możesz opowiedzieć więcej?
– Oczywiście. Mój kot ma teraz prawie 10 lat i od początku miałem z nim silną więź. Szczególne znaczenie miało jednak to, że podczas pożaru mieszkania strażacy uratowali go, a później przez kilka miesięcy musiał przechodzić długie leczenie. Opatrunki, przemywania, codzienne wizyty u weterynarza – to było naprawdę trudne. Ale po tym wszystkim kot jakby się zmienił, stał się jeszcze bardziej związany ze mną. Mam wrażenie, że jest wdzięczny za to, że udało się go uratować.
Przejdźmy do historii, bo wspominał Pan, że to również Pana pasja. Jakie okresy historyczne są najbardziej interesujące?
– Zdecydowanie okres międzywojenny i II wojna światowa. Interesuję się także historią powszechną, na przykład rewolucją francuską. Druga Rzeczpospolita fascynuje mnie nie tylko pod kątem politycznym, ale także prawnym. Moja praca magisterska dotyczyła analizy umów międzynarodowych zawieranych przez II RP w latach 1921-1939. Łączyłem w ten sposób swoje zainteresowania prawnicze i historyczne.
Gdyby mógł Pan zamieszkać w dowolnym miejscu na świecie, gdzie by to było?
– To trudne pytanie! Na razie chyba jeszcze za mało podróżowałem, żeby odpowiedzieć jednoznacznie, ale na pewno jednym z moich ulubionych miejsc są Skalne Miasta w Czechach. To miejsce, które odwiedzam regularnie i zawsze czuję tam spokój. Studiowałem filologię czeską, dlatego kultura naszych południowych sąsiadów jest mi szczególnie bliska a podróżowanie po Czechach to dla mnie zawsze wielka przyjemność.
Jak radzi sobie Pan z nowymi obowiązkami, które przyszły po wyborach?
– Obowiązków jest dużo więcej, ale staram się znaleźć balans między pracą a życiem prywatnym. Mam przy tym duże wsparcie ze strony swoich najbliższych a szczególnie partnerki. Ludzie mnie wybrali, więc to oni są teraz moim priorytetem. Niestety, oznacza to czasem rezygnację z hobby, ale planuję wrócić do tenisa stołowego, bo od października zaczyna się nowy sezon.
Co Zainspirowało Pana do zaangażowania w lokalną politykę?
– Przełomowym momentem był dla mnie Campus Polska Przyszłości w 2021 roku, organizowany przez Rafała Trzaskowskiego. Pojechałem tam, aby brać udział w panelach dyskusyjnych i porozmawiać z ludźmi, których znałem głównie z mediów. To wtedy uświadomiłem sobie, że chciałbym bardziej zaangażować się politycznie i społecznie, szczególnie w sprawy lokalne. Po powrocie zdecydowałem się dołączyć do Platformy Obywatelskiej, a później angażować się jeszcze mocniej.
To brzmi jak mocny start. Co konkretnie zmotywowało Pana do kandydowania na radnego i prezydenta?
Miałem już pewne doświadczenie działając w stowarzyszeniu Inicjatywa dla Starachowic. Po dołączeniu do PO, zacząłem jeszcze bardziej angażować się w inicjatywy, takie jak zbiórki podpisów pod ustawą o finansowaniu in vitro czy o rencie socjalnej. Chciałem mieć realny wpływ na sprawy lokalne, a nie tylko brać udział w dyskusjach. Dlatego postanowiłem kandydować, aby móc skuteczniej działać na rzecz społeczności.
Jakie są Pana główne cele polityczne?
-Chcę, żeby polityka samorządowa była bardziej oddolna. Zbyt często wygląda to tak, że władza wykonawcza narzuca pomysły, a mieszkańcy są tylko biernymi obserwatorami. Moim celem jest zaangażowanie mieszkańców na każdym etapie – od pomysłu po realizację. Wierzę, że oddolne inicjatywy mogą przynieść lepsze rezultaty i bardziej satysfakcjonujące rozwiązania. Chcę też zbudować prawdziwe społeczeństwo obywatelskie, gdzie mieszkańcy aktywnie angażują się w sprawy lokalne i sami biorą odpowiedzialność za swoje otoczenie.
Czy ma Pan na myśli konkretne projekty, które już udało się zrealizować dzięki mieszkańcom?
-Tak, na przykład interpelacja dotycząca zamontowania progów zwalniających na ulicy Miodowej. To nie ja wymyśliłem potrzebę takich progów – to mieszkańcy zgłosili się do mnie z listą poparcia. Złożyłem interpelację i dzięki ich zaangażowaniu komisja bezpieczeństwa zaopiniowała ten pomysł pozytywnie. To pokazuje, jak ważne jest, aby to mieszkańcy inicjowali zmiany, a radni byli jedynie pośrednikami w realizacji ich pomysłów.
Wspominał Pan też o konsultacjach społecznych. Jakie jest Pana podejście do nich?
-Uważam, że konsultacje społeczne powinny być czymś więcej niż formalnością. Często spotykałem się z sytuacją, gdzie ogłaszano konsultacje, a przychodziło tylko kilka osób. To zniechęca mieszkańców, bo czują, że ich głos nie ma znaczenia. We Wrocławiu widziałem, jak to może wyglądać inaczej – tam pracownicy urzędu sami wychodzili do ludzi, pytali spacerowiczów w parkach, co chcieliby zmienić. Takie podejście chciałbym wprowadzić w Starachowicach – prawdziwy dialog z mieszkańcami, a nie fasadowe konsultacje.
Jak ocenia Pan zaangażowanie mieszkańców w sprawy lokalne?
-Mieszkańcy coraz bardziej angażują się w sprawy, które ich dotyczą, co mnie bardzo cieszy. Przykładem są osoby, które same organizują listy poparcia, jak w przypadku progów zwalniających czy wprowadzenia komunikacji zastępczej dla mieszkańców ul. Kieleckiej na czas zamknięcia przejazdu kolejowego. Chcę pokazywać, że ich głos ma znaczenie, że warto brać sprawy w swoje ręce. Jeśli ludzie będą widzieć, że ich inicjatywy są realizowane, to myślę, że chętniej będą uczestniczyć w lokalnych działaniach.
Co uważa Pan za najważniejsze w pełnieniu funkcji radnego?
– Najważniejsze jest słuchać mieszkańców i reprezentować ich interesy, nawet jeśli czasami moje zdanie na dany temat jest inne. Moim zadaniem jest przedstawić ich potrzeby i pomóc je zrealizować. Radny powinien być pośrednikiem między mieszkańcami a władzą wykonawczą, a nie narzucać własne pomysły.
Wspomina Pan o interpelacjach, które są czasem niewygodne dla rządzących. Jak opozycja może wpływać na decyzje lokalnych władz?
– Dokładnie, niektóre interpelacje bywają niewygodne, ale to przecież jest nasza rola – opozycja powinna wywierać presję, nawet jeśli chodzi o trudne sprawy. Przykładem pozytywnej presji, jeszcze z czasu, kiedy nie byłem radny, był protest dotyczący wycinki drzew przy budowie ścieżek rowerowych. Początkowo planowano usunięcie około 220 drzew, ale ostatecznie dzięki naszej interwencji wycięto ich około 70. Miasto nigdy oficjalnie nie przyznało, że nasza inicjatywa miała wpływ na zmiany, ale ważne jest, że udało się ograniczyć szkody. To pokazuje, że nacisk społeczny działa, choć nie zawsze rządzący się do tego przyznają.
Pełni Pan również funkcję członka rady społecznej szpitala z ramienia wojewody. Jakie są obowiązki na tym stanowisku?
– Moje zadania to uczestnictwo w pracach rady, która opiniuje m.in. kwestie związane z budżetem szpitala, jego organizacją, zmianami w regulaminie, a także wynajmem pomieszczeń czy dzierżawą. Kluczowe są oczywiście kwestie finansowe. Jako przedstawiciel wojewody, jestem łącznikiem między wojewodą a radą, starając się wspierać szpital w ważnych decyzjach.
Czy w tej roli spotyka się Pan z trudnościami?
– Tak, niestety. Zdarza się, że spotkania rady społecznej są mało efektywne. Większość członków jest związana z władzami lokalnymi, więc niektóre kwestie są pacyfikowane, zanim zdążymy o nich poważnie porozmawiać. Na ostatnim spotkaniu próbowałem poruszyć temat trudności, jakie radni napotykają, próbując kontrolować działalność szpitala. Zgodnie z przepisami, radni powiatowi mają prawo do przeprowadzania takich kontroli, ale napotykają na utrudnienia ze strony dyrekcji szpitala. Pozostali członkowie rady uznali, że nie jest to temat na dyskusję podczas obrad. To jest frustrujące.
Jakie są największe wyzwania w funkcjonowaniu rady społecznej?
– Wyzwania są głównie związane z oporem przed dyskusją na trudne tematy. Przykładem jest problem z powołaniem oddziału chirurgii szczękowej w szpitalu. Wojewoda potrzebuje twardych danych, by móc podjąć decyzję, ale uzyskanie ich od szpitala jest trudne. Tego typu sytuacje wymagają od nas dużej determinacji i cierpliwości.
Panie Piotrze, jako członek komisji rewizyjnej rady miasta badający inwestycję spalarni śmieci, czy może Pan uchylić rąbka tajemnicy dotyczącej przebiegu tych prac? Jak wygląda kontrola?
– Oczywiście, nie ma żadnych tajemnic w tym zakresie. Kontrolę rozpoczęliśmy 18 września i do tej pory odbyły się dwa posiedzenia. Na pierwszym spotkaniu skupiliśmy się głównie na kwestiach organizacyjnych, ustaliliśmy, jakie dokumenty muszą zostać nam przekazane. Okazało się, że pełna dokumentacja nie była gotowa w ciągu dwóch dni, jak początkowo zakładano, więc ustaliliśmy, że dostaniemy ją partiami. Kolejne segregatory miały być przygotowane do 1 października.
A na czym skupialiście się podczas pierwszych posiedzeń komisji?
– Na pierwszym spotkaniu ustaliliśmy, które dokumenty zostaną nam przekazane w pierwszej kolejności. Komisja chciała maksymalnie wykorzystać czas, więc otrzymaliśmy dokumenty, które były dostępne, a reszta miała trafić do nas później. Na 1 października zaplanowaliśmy spotkanie, by podzielić się obowiązkami i wyznaczyć osoby odpowiedzialne za analizę poszczególnych części dokumentacji. Na podstawie tego mamy ustalić dalszy harmonogram prac.
Dokumentów jest rzeczywiście sporo. Plan zakładał, że stanowisko komisji zostanie przedstawione na sesji rady miasta 25 października. Jednak ze względu na dużą liczbę materiałów, zastrzegliśmy sobie możliwość wydłużenia tego terminu, aby móc rzetelnie przygotować raport. To kluczowa inwestycja, więc chcemy być pewni, że wszystko zostanie dokładnie przeanalizowane. Na razie atmosfera jest konstruktywna. Oczywiście pojawiły się pewne tarcia, ale to normalne w takich procesach. Ważne jest, że mamy przestrzeń do otwartej dyskusji. Prezes ZEC zaprosił nas nawet na teren inwestycji, abyśmy mogli zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Z naszej perspektywy jednak najważniejsze są dokumenty, bo to na ich podstawie będziemy wyciągać wnioski.
Liczę na to, że uda się nam zakończyć tę kontrolę w sposób rzetelny i transparentny, przedstawiając pełny obraz inwestycji. To inwestycja, która wzbudza emocje, dlatego musimy podejść do niej bardzo odpowiedzialnie. Ważne jest, byśmy mieli pełny dostęp do dokumentacji i mogli zrozumieć wszystkie aspekty tej inwestycji.