Wywiad z radnym Konradem Rączką

Getting your Trinity Audio player ready...

Kiedy problemy i bolączki mieszkańcy zgłaszają się do radnego Konrada Rączki

Radny Konrad Rączka jest człowiekiem o wyjątkowej pasji do pracy społecznej i zaangażowaniu, które towarzyszy mu od najmłodszych lat. Inspirację do działania czerpał z doświadczeń rodzinnych, gdzie wartości takie jak lojalność, pomoc słabszym i wspólnota były fundamentem codzienności. W rozmowie opowiada, jak udaje mu się łączyć życie rodzinne z wymagającą rolą radnego, jakie wyzwania napotkał na swojej drodze oraz co daje mu największą satysfakcję w pracy na rzecz mieszkańców.

Panie Konradzie, niedawno świętował Pan rocznicę ślubu. Jak udaje się Panu godzić życie rodzinne z tak wymagającą pracą?

-Tak, 25 października obchodziliśmy z żoną 10 rocznicę. Moja żona jest niesamowitą, pracowitą i wyrozumiałą osobą. Wspiera mnie, jak tylko może, a jako matka Jasia i Helenki jest po prostu niezastąpiona. Życie z radnym to ciągłe wyzwanie, ale zawsze jest przy mnie. Czasem żartuję, że to ona zasługuje na medal za tę cierpliwość i oddanie.

Jak wygląda Wasze codzienne życie rodzinne?

Codzienność jest dla nas trochę jak układanka. Żona pracuje zdalnie dla francuskiej firmy, a ja dzielę czas między obowiązki radnego i rodzinę. Czasem pomagają nam dziadkowie – czy to zabierają dzieci na zajęcia, czy idą na szkolne zebrania. Staramy się angażować Jasia i Helenkę w różne aktywności: szachy, judo czy piłka nożna. Organizowanie tego wszystkiego bywa trudne, zwłaszcza że ja i żona pracujemy w różnych godzinach, ale zależy nam, by dzieci rozwijały swoje pasje.

Przed działalnością samorządową sędziował Pan mecze i był Pan zaangażowany w sport. Jak wspomina Pan ten etap?

To był bardzo ważny czas. Przez wiele lat sędziowałem mecze, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Byłem też założycielem Familijnego Klubu Sportowego Łazy, który tworzyłem od podstaw z grupą fantastycznych ludzi. Niestety, kiedy moje obowiązki samorządowe zaczęły się rozrastać, musiałem wybrać, na czym się skupić. Zrezygnowałem z sędziowania i funkcji prezesa klubu, choć to nie była łatwa decyzja.

Co ostatecznie skłoniło Pana do wejścia w politykę?

To chyba rodzinne. Moja babcia Alinka była radną i pamiętam, jak w dzieciństwie słuchałem dyskusji przy rodzinnych naradach. Babcia uczyła mnie wartości, takich jak lojalność, wspólnota i pomoc słabszym. Druga babcia prowadziła hurtownię, a mama przez wiele lat pracowała na targu. Wszyscy ludzie z targu byli dla mnie jak rodzina. Ten kontakt z ludźmi, rozmowy, wzajemna pomoc- to się u mnie naturalnie rozwijało.

Czyli od najmłodszych lat dorastał Pan w atmosferze społecznego zaangażowania. Czy był jakiś przełomowy moment, kiedy zdecydował Pan, że chce zostać radnym?

Tak, właściwie można powiedzieć, że od młodości brałem udział w lokalnych sprawach. W szkole średniej nawet miałem okazję konkurować w wyborach z Markiem Materkiem, naszym obecnym prezydentem miasta. Było to przy tworzeniu pierwszej Rady Miasta, gdzie jednogłośnie wybrano przewodniczącą, a ja i Marek kandydowaliśmy na wiceprzewodniczących. Wygrałem wtedy, ale przez formalny błąd wybory zostały unieważnione i ostatecznie to Marek został wiceprzewodniczącym. W pewnym sensie pomogłem mu wtedy rozpocząć tę ścieżkę kariery.

Jakie wyzwania napotkał Pan jako radny i co chce Pan osiągnąć w tej kadencji?

Odkąd zostałem radnym, złożyłem wiele interpelacji i wniosków, choć to dopiero pierwsze miesiące kadencji. Najważniejsze jest dla mnie, by każda inwestycja miała sens, była dobrze przemyślana i przynosiła realne korzyści mieszkańcom. Po kilku miesiącach pracy wiem, że myślenie o pewnych sprawach może się zmienić. Moi koledzy  bardziej doświadczeni samorządowcy mówili mi, że dopiero po pół roku człowiek nabiera większej świadomości. Liczę na to, że nasze dyskusje w Radzie będą bardziej konstruktywne i że jako opozycja będziemy wysłuchiwani.

Co Pana zdaniem wymaga poprawy w podejściu do zarządzania miastem?

Cenię sobie szczerość i nie znoszę manipulacji. W samorządzie trzeba mieć szacunek do innych, a zdarza się, że dyskusje są pełne sztucznych uśmieszków i politycznych gierek. W mojej pracy kieruję się zasadą słuchania głosu mieszkańców. Często jest tak, że fakty przedstawiane na sesjach różnią się od rzeczywistości. Chciałbym, żeby każdy  bez względu na przynależność partyjną  miał szansę na wypowiedzenie się i był szanowany za swoje zaangażowanie.

A jak wygląda zaangażowanie Pana klubu radnych?

Nasz klub zadaje pytania, docieka, często przedstawiamy swoje opinie. Liczę na to, że w przyszłości będzie więcej analiz i konstruktywnych dyskusji, by każda inwestycja była przemyślana, a wydatki miasta rozsądnie planowane.

Na koniec, co sprawia Panu największą satysfakcję w pracy samorządowej?

Największą radość daje mi możliwość pomocy mieszkańcom. Lubię działać, organizować, angażować się w życie lokalne. Wspólnie z różnymi osobami zorganizowałem już ponad 100 eventów  charytatywnych, sportowych, profilaktycznych. Pomoc ludziom to dla mnie coś, co daje ogromną satysfakcję, a dzięki temu wiem, że ta praca ma sens.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *