Getting your Trinity Audio player ready...
|
Nowe rondo przy ul. Leśnej i Kościelnej zostało źle zaprojektowane. Tak przynajmniej twierdzą garażujący auta w tamtych okolicach.
Postanowili wziąć sprawę z swoje ręce i przy wsparciu radnego Rady Powiatu Stanisława Wojtana, zorganizowali spotkanie z dyrektorem Zarządu Dróg Powiatowych Leszkiem Śmigasem.
– Zarząd Dróg Powiatowych nie przyjmuje naszych uwag. Wjazd to bubel, bo zaraz za nim jest garaż jednego z panów i teren przed nim też należy do niego. Jak postawi tam swój samochód, to my nie mamy wjazdu – denerwował się właściciel jednego z garaży przy zbiegu ul. Leśnej i Kościelnej.
– Zwracaliśmy na to uwagę, ale wykręcano się projektem. Wystarczyłoby przecież przebudować łuk i przesunąć kilka krawężników. Każdy byłby zadowolony – argumentował.
– Jeżeli państwo wzajemnie chcecie sobie utrudniać życie, to będziecie sobie je utrudniać. Do tej pory, gdy nie było ronda, każdy jeździł jak chciał. Teraz zmieniła się geometria na skrzyżowaniu i został zapewniony także dojazd do waszych do garaży. Proszę zobaczyć, że ten wjazd, który tutaj jest, idealnie wchodzi w drogę, która ciągnie się wzdłuż garaży. Z tej drogi jest dojazd do każdego stanowiska – wyjaśniał dyrektor Leszek Śmigas.
– Samochód stoi na drodze i my nie mamy wjazdu – upierał się twardo tłum.
– No więc właśnie mówię. Teren do końca miesiąca będzie uporządkowany i będziecie mieli odpowiedni wjazd. Jeżeli chodzi o kwestię bitumiczną, to do końca miesiąca zostanie to zrobione. Natomiast ja nie wnikam, co jest na waszym placu – odpierał zarzuty dyrektor.
– Ale nam chodzi o to, żeby krawężniki przestawić – upierali się właściciele.
– Wjazd został zrobiony zgodnie z projektem i jest według nas w miejscu optymalnym. Ja nie wnikam w wasze uwarunkowania, które są u was na placu. To nie jest tak, że państwo musicie wyjeżdżać tam, gdzie wam się podoba. Macie wjazd i macie wyjazd – tłumaczył wytrwale dyrektor Leszek Śmigas.
– My o jednym, a pan o drugim. Jak mamy jeździć? – pytali ludzie.
– Tak samo jak teraz państwo jeździcie. Jeżeli chcecie stwarzać problem, to on będzie.Gdy rondo było budowane, spotkaliśmy się z przedstawicielami od państwa z tych garaży. Krawężniki były wyciągnięte dalej – pokazywał miejsce „niezgody” Leszek Śmigas.
– Na życzenie państwa przedstawicieli ustaliliśmy za wspólną zgodą, że krawężników nie ciągniemy daleko, bo panowie podkreślali, że nie będą mogli skręcać w prawo. Więc ustaliliśmy, że wjazd zostaje w tym samym miejscu. Chodziło jeszcze o kwestie wody, żeby ta z jezdni, nie wpływała wam do garaży. Dlatego tutaj, przy położeniu ostatniej warstwy, powstanie sztuczna górka. Takim sposobem woda z jezdni będzie płynęła w kierunku Lipia. Takie ustalenia były i ja się z nich wywiązałem. Fakt jest faktem, że praca jest jeszcze nie skończona. Ale już niedługo, zniknie ten tłuczeń i przejazd będzie –zapewniał dyrektor Śmigas.
– Więc nie można przestawić kilku tych krawężników i delikatnie przesunąć tego wjazdu? – pytał jeden z właścicieli garażu.
– Problem jest natury formalnej: zmiana pozwolenia na budowę. To jest cała procedura – wyjaśnił szybko dyrektor.
– To chyba jesteśmy na tym etapie, kiedy inwestycja nie została zakończona i można zrobić korektę – padło z tłumu.
– Inwestycja rozpoczyna się w momencie, gdy uzyskujemy pozwolenie na budowę, o czym wszyscy wiemy z obwieszczenia, które zostało wydane. Budowę wykonaliśmy zgodnie z projektem. Jakakolwiek zmiana jest możliwa pod warunkiem zmiany pozwolenia na budowę. To trwa dwa lata –wyjasniał spokojnie dyrektor.
– Czyli nic nie da się zrobić? – pytali załamani właściciele garaży.
– Ja nie uważam, że nic nie można zrobić. Mówię po prostu, jak to wygląda z punktu formalnego. Jak panowie sobie wyobrażają: my łuk przesuniemy, panowie będą sobie przejeżdżać, a woda wam będzie spływała. I znowu będzie problem. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy zrobili ten wjazd o niewiadomo jakiej szerokości. Odnoszę wrażenie, że rozmawiamy o dwóch różnych rzeczach. Twierdzicie, że wjazdu nie ma, a ja uważam, że jest. Gdybym nie był na etapie budowy, gdybym nie uzgadniał tego z przedstawicielami tego miejsca, to miałbym sobie cokolwiek do zarzucenia – odpowiadał zebranym dyrektor.
– Zjazd jest źle zrobiony, trzeba go przebudować i koniec – denerwowali się.
– Na dzień dzisiejszy nie ma takiej możliwości – skonstatował dyrektor.
– Czyli stawia nas pan na przegranej pozycji? To może zostawmy ten łuk tak jak jest, a przesuńmy kilka krawężników. Czy takie coś wchodzi w grę? –pytali.
– Ile chcecie tych krawężników przesunąć? – zapytał dyrektor. – Metr wystarczy?
– 1,5 metra – targowali się
– O 1,20 mogę przesunąć.
– Ale od tego krawężnika – pokazał jeden z mężczyzn.
– Proszę zaznaczyć ten krawężnik. Ale ja bym bardzo prosił, żebyśmy się tu już więcej nie spotkali. Porozmawiam z wykonawcą. Ściągnę inspektora nadzoru, który musi o tym zadecydować. Myślę, że 1,2 m mogę wam to przesunąć. I proszę, żeby była to decyzja ostateczna – zakończył spór dyrektor Leszek Śmigas.