Getting your Trinity Audio player ready...
|
W niedzielę (24 czerwca br.) wracali późno z Warszawy. Na drodze krajowej nr 7 ruchu dużego w nocy nie ma na tej dwupasmówce i nikt by się nie spodziewał takiego wypadku…
Była godz. 1.30, gdy nasi młodzi krajanie wracali „alfą” z Warszawy. Na trasie było spokojnie, ruch pojazdów niewielki. Wszystko było O.K. do… Tarczyna. Jechali prawym pasem, lewy był wolny, droga prosta, jak drut. Nagle jadący z ogromną prędkością w tym samym kierunku „mercedes” zjechał na prawy pas, uderzył z całą siłą w auto starachowiczan, zepchnął ich „alfę”, która uderzyła w przydrożny słup solarny, odbiła się od niego i dachowała na jezdni. Kierowca „merca” zostawił pojazd i uciekł z miejsca zdarzenia.
Rannym krajanom, którzy o własnych siłach wyszli z samochodu, pierwszej pomocy udzielili ochotnicy OSP w Tarczynie, przybyła karetka pogotowia zabrała jednak kobietę do szpitala w Grójcu, a kierowca – pewnie w szoku – odmówił jazdy z medykami. W niedzielą nad ranem hospitalizowano ich już w naszym szpitalu. Na szczęście, nie odnieśli poważnych obrażeń. Są ogólnie poobijani i uskarżąją się na bóle kręgów szyjnych.
– Kierowca „mercedesa” mógł być pod wpływem alkoholu albo psychotropów, bo inaczej nie mogę sobie wytłumaczyć tego, co się stało. Zresztą chyba nie bez przyczyny uciekł… Była prosta, pusta droga, my na innym, on na innym pasie ruchu i nagle…. stało się – mówi GAZECIE Marcin P.
Z wypadku wyszli poturbowani, auto jest doszczętnie rozbite, ale – jak mówią im wszyscy – dostali w prezencie drugie życie… GAZETA dowiedziała się, że kierujący „mercedesem” młody człowiek pochodzi z Mirówka i został ukarany mandatem.