Opowieść o Szlachetnej Paczce w Wąchocku: liderka Ilona Kuźdub i jej zespół wolontariuszy zmieniają życie rodzin oraz budują wspólnotę ludzi o wielkich sercach.

POLICJA USTALA SPRAWCĘ ROZPYLENIA GAZU W SZKOLE

Getting your Trinity Audio player ready...

Najprawdopodobniej z powodu głupiego wybryku, ośmiu gimnazjalistów trafiło do szpitala, po tym, jak na lekcji historii, ktoś rozpylił w sali nieznaną substancję. Kilka osób źle się poczuło, resztę trzeba było szybko ewakuować.
W Gimnazjum nr 1 w Starachowicach, w miniony wtorek po godzinie 14.00, interweniowały nie tylko służby medyczne.
– Ktoś rozpylił w klasie nieznaną substancję o dość nieprzyjemnym zapachu – mówi GAZECIE dyrektor Emilia Kornecka. – Nauczyciel od razu wyprowadził wszystkich z sali, otworzone zostały okna i chwilę potem zapach wywietrzał. Wszczęliśmy jednak procedury opracowane na wypadek takich wydarzeń w szkole i zgodnie z nimi powiadomiliśmy o tym odpowiednie instytucje, w tym także policję – mówi dyrektor.
Funkcjonariusze byli na miejscu po kilku minutach, przyjechało wezwane Pogotowie Ratunkowe. Kilku uczniów uskarżało się na ból głowy.
– Choć nie wyglądało to może źle i nie było żadnych zasłabnięć czy omdleń, nie mogliśmy tego zbagatelizować. W końcu chodziło o zdrowie dzieci, za które jesteśmy przecież odpowiedzialni – dodaje pani dyrektor.
W szpitalu znalazł się chłopiec i osiem dziewczynek. Sześcioro z nich jeszcze tego samego dnia zostało odesłanych do domu. Dwoje pozostało w szpitalu.
– Ich stan jest dobry. Lada dzień powinni opuścić szpital – dowiedzieliśmy się w środę od dyrektorki PZOZ Jolanty Kręckiej.
Faktycznie, jeszcze tego samego dnia jedna z dziewczynek wróciła do domu. Następnego wypisano drugą osobę.
– Na szczęście nikt nie ucierpiał, jesteśmy w stałym kontakcie z dziećmi – zapewnia dyrektor Kornecka.
Jak wytłumaczyć to, co się stało?
– Naprawdę trudno wyciągać jakieś wnioski. Podejrzewam, że mógł być to głupi wybryk, lub efekt przypadkowego rozpylenia substancji, którą trzymał w plecaku jeden z uczniów – mówi dyrektor. – Nie mamy prawa kontrolować tego, co wnoszą oni do szkoły. Ani przez chwilę nie zakładałam, żeby ktokolwiek świadomie mógł się tego dopuścić. To była przedostatnia lekcja tej klasy, uczniowie nie mieli zaplanowanych żadnych klasówek czy sprawdzianów, które mogłyby uzasadniać takie działanie.
Przyczyn docieka także policja.
– Na razie wiemy niewiele –powiedział nam komendant Jarosław Adamski. – W tracie jednej z lekcji została rozpylona substancja, na tę chwilę nie ustalona. Spowodowała ona uczucie duszności u części uczniów. Dopiero na przerwie nauczyciele próbowali rozpytać o to dzieciaki. Początkowo wskazywano na jednego z 16–latków, który nie pojawił się na następnej lekcji. Podejrzewano, że mógł mieć związek ze sprawą. Wyjaśnialiśmy to i na tym etapie stanowczo wykluczyliśmy jego udział – zapewnił komendant. – W środę założyliśmy „filię zamiejscową” w tej szkole i prowadziliśmy w niej wszystkie czynności związane z udziałem dzieciaków, a także nauczycieli. Musimy ustalić, gdzie pojawiła się najpierw substancja i kto jako pierwszy ją poczuł, co pozwoli nam ograniczyć poszukiwania z ponad dwudziestu, do miejmy nadzieję, kilku osób, wśród których będziemy musieli szukać odpowiedzialnej za to osoby.
Postępowanie, jak stwierdził komendant J. Adamski, prowadzone jest w kierunku art. 160 k.k., czyli spowodowania zagrożenia dla życia lub zdrowia, za co grozi nawet do 3 lat pozbawienia wolności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry