Getting your Trinity Audio player ready...
|
Trzech mężczyzn, którzy kradli z lasu sosnowe bale, złapali na gorącym uczynku funkcjonariusze Straży Miejskiej w Starachowicach. Na nic się zdały próby ucieczki, a już tym bardziej tłumaczenia, że przyszli tu, aby … poleżeć w lesie. Zostali przekazani straży leśnej.
W poniedziałek wieczorem funkcjonariusze patrolu interwencyjnego zauważyli na ulicy Zgodnej zaparkowanego przy lesie „żuka”, który nie miał włączonych świateł. Postanowili to sprawdzić. Jego kierowca dostrzegł zapewne radiowóz, bo szybko próbował stamtąd odjechać. Tyle, że wysłużony samochód, w dodatku ze sporym balastem, jak się potem okazało, słabo zareagował na dużą dawkę paliwa.
– Kiedy podeszliśmy bliżej, zobaczyliśmy bale załadowane na pace – opowiada jeden z obecnych na miejscu strażników. – Mężczyzna tłumaczył, że kupił drewno. Ale nie potrafił okazać nam kwitów.
Kiedy tak stali, zauważyli w lesie dwóch innych mężczyzn, którzy uwijali się niczym mrówki niosąc pod pachą kloce.
– Gdy tylko nas zobaczyli, zaczęli szybko uciekać – relacjonuje strażnik. – Z początku z balem, który nie pozwalał im bardzo przyspieszać. W pewnym momencie zawadzili nim jednak o drzewo i padli szybko na ziemię.
Trochę to trwało, zanim znaleźli ich obu strażnicy, bo zwinęli się w kółko obok choinki.
– Tłumaczyli się trochę głupio, że przyszli poleżeć w lesie – śmieje się funkcjonariusz.
Mężczyznom jednak do śmiechu wcale nie było. Wspólnie z kierowcą powędrowali do radiowozu, poczekali tam na strażników, tym razem leśnych.
– Dzięki dobrej współpracy i ustalonym wcześniej zasadom działania, na miejscu zjawili się bardzo szybko – chwali Waldemar Jakubowski, komendant Straży Miejskiej w Starachowicach.
Zaopiekowali się także samozwańczymi „drwalami”, którym może grozić nawet do pięciu lat pozbawienia wolności. Widać przed dokonaniem kradzieży zapomnieli odpukać w niemalowane.