Zakaz jest a hazard kwitnie…

Getting your Trinity Audio player ready...

W Starachowicach, mimo prawnego zakazu, wciąż działa ponad 40 punktów z automatami do gier. Ostatnia kontrola Straży Miejskiej ujawniła 123 takie maszyny. Są konfiskowane, nakłada się kary, a kolejne punkty, gdzie można zagrać w tzw. „owocówki”, wciąż powstają na osiedlach.
Większość ma proste szyldy: „24 H” czy „Hot Spot”, a w środku zazwyczaj są maszyny. Wystarczy nacisnąć przycisk, by na ekranie zaczęły „śmigać” kolorowe symbole. Najczęściej owoce, stąd nazwa „owocówki”. Jeśli trzy identyczne ułożą się w jednym rzędzie, wygrałeś! Tyle, że zgodnie z obowiązująca od 2010 r. ustawą o grach hazardowych automaty do gier mogą stać tylko w kasynach, a w naszym regionie jest tylko w Kielcach. Z końcem 2015 r. wygasły ostatnie zezwolenia na działalność maszyn do gier w pubach i blaszanych budkach.
Z informacji Straży Miejskiej w Starachowicach wynika, że w naszym mieście jest nadal co najmniej 41 miejsc z automatami. Podczas ostatniej kontroli funkcjonariusze naliczyli tam aż 123 automaty, poinformował GAZETĘ Waldemar Jakubowski, komendant Straży Miejskiej w  Starachowicach. Chociaż w rzeczywistości może być ich zdecydowanie więcej. Do wielu punktów nie można bowiem wejść. Wyglądają na zamknięte i wpuszczają jedynie sprawdzoną klientelę. Na szczęście i te są na celowniku strażników, którzy chcą walczyć z tym procederem.
– Wzrost liczby nielegalnych punktów może spowodować poważne konsekwencje społeczne w postaci uzależnień młodzieży od gier hazardowych – tłumaczy komendant – bo tak może się skończyć niewinna na pozór zabawa przy automatach.
– Lekarze porównują to do alkoholizmu czy narkomanii, przestrzegając, że większość hazardzistów nie ma świadomości, kiedy traci oszczędności, pracę, a często także rodzinę i bliskich. Specjalistów zajmujących się problematyką uzależnień od hazardu, szczególnie niepokoi zbyt łatwy dostęp młodzieży do automatów, dlatego co jakiś czas nasi rewirowi lustrują podległe im służbowo tereny – informuje W. Jakubowski, dodając, że na tym niestety ich rola się kończy. Nie mają bowiem uprawnień by kogokolwiek karać.
Jedyne, co mogą zrobić, to przekazać informacje policji i Izbie Celnej i tak właśnie robią.
– Prawie codziennie odbieramy telefony z informacjami o punktach i z prośbą o interwencję, także od mieszkańców – powiedziała GAZECIE Joanna Kępa, rzecznik prasowy Izby Celnej w Kielcach. – Regularnie prowadzimy kontrole, konfiskując nielegalne maszyny i nakładając kary. Ale jest tego tak dużo, że czasem nie nadążamy. Każde zgłoszenie jest przez nas sprawdzone. W pierwszej kolejności zajmujemy się jednak punktami, powodującymi największe zagrożenie, a więc znajdującymi się blisko skupisk młodzieży, co w większości przypadków sprowadza się do otoczenia szkół. Jest to jeden z priorytetów naszego działania – zapewniła rzeczniczka, przestrzegając, że osoby które udostępniają lokale pod taką działalność muszą liczyć się z karą administracyjną w wysokości 12 tys. zł, a te które czerpią z niej korzyść z rozprawą sądową.
– W każdym takim przypadku gromadzimy dokumentację, którą przekazujemy z aktem oskarżenia. W tym akurat przypadku wysokość kary uzależniona jest od wyroku sądu – powiedziała nam J. Kępa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *