Getting your Trinity Audio player ready...
|
Dawno, dawno temu koszykówka w Starachowicach przeżywała rozkwit. Sekcja popularnego „kosza” była jedną z wielu, działających w ramach klubu Star Starachowice, powstałego w 1926 roku. Nasi koszykarze odnosili sukcesy i byli groźnymi przeciwnikami dla swoich rywali. Czasy minęły, a o „koszu” nieco zapomniano. Są jednak pasjonaci, którzy chcą, aby Starachowice na nowo kojarzone były także i z tym sportem. Z jednym z nich udało porozmawiać naszej dziennikarce.
Rozmówcą został nauczyciel, trener i dobrze zapowiadający się w ówczesnych czasach zapalony koszykarz, którego karierę przerwała kontuzja. W rozmowie z GAZETĄ wspomina czasy, kiedy sam grał w „kosza”, opowiada o działaniach zmierzających do reaktywowania drużyny koszykarskiej i…zaprasza na treningi. O kim mowa? O Marcinie Kot, który o koszykówce, z niegasnącą pasją mógłby mówić godzinami.
Katarzyna Rychel: Marcin, na początku chcę podziękować Ci, że zgodziłeś się ze mną porozmawiać. Wspomnienia wróciły?
Marcin Kot: Wróciły. Wraz z nimi wrócił rok 1991, kiedy to rozpocząłem swoją przygodę z koszykówką po tym, jak po zawodach miejskich szkół podstawowych, rozgrywanych wówczas na hali starachowickiej policji zaproszono mnie na treningi do Staru Starachowice…
K.R.: Miałam wtedy rok (śmiech). Ale ze swoich źródeł wiem, że wraz z zespołem kadetów, gdzie trafiłeś, dość szybko zostaliście zgłoszeni do rozgrywek…
M.K.: Stało się to po około sześciu miesiącach. Byliśmy najmłodszą drużyną w stawce, graliśmy z chłopcami 2 lata starszymi od siebie. W tym wieku jest to przepaść, jeżeli chodzi o warunki fizyczne.
K.R.: Pamiętasz swój pierwszy mecz?
M.K.: Pamiętam, jak dziś. Pierwszy mecz o punkty przegraliśmy z MITEXEM KIELCE 182 – 38. Kielczanie byli od nas starsi ( mieli już zarost i ponad 2 m. wzrostu), dłużej trenowali. Byli po prostu lepsi. Nasze mecze miały nauczyć nas pokory, ale i pokazać, że mamy charakter, a poniesione porażki i ogrywanie się z lepszymi miało zaprocentować za dwa lata. Tak też się stało, w juniorach nie byliśmy już chłopcami do bicia. Lepsze od nas były praktycznie tylko dwie, trzy drużyny w stawce. Z liderem, wspomnianym wyżej MITEXEM KIELCE wygraliśmy nawet u siebie 87-85. Wylane litry potu na treningach procentowały. Jako 17 -latek „ciągnąłem” grę juniorów STARU w niedziele, w soboty natomiast rozgrywałem mecze (nawet w pierwszej piątce) w seniorach ze starszymi kolegami.
K.R.: Rozkwitałeś, wiele osób, sympatyków starachowickiej koszykówki mówiło, że masz wyjątkowy talent…
M.K.: To prawda, tak, jak powiedziałaś, wśród wielu sympatyków starachowickiej koszykówki uważany byłem za talent, szczególnie rzutowy, potrafiłem seriami trafiać za tzw „trójkę” . Ktoś z moich znajomych powiedział kiedyś: cyt.” Kotek jak ma dzień, to nawet jakby rzucił krzesełkiem w stronę obręczy, to też by wpadło”…
K.R.: Wydawałoby się, że wszystko szło w bardzo dobrą stronę…co się więc stało, że musiałeś przerwać karierę?
M.K.: Duże obciążenia spowodowały w końcu kontuzję kolana (zerwanie więzadła) i długą przerwę. Po wyleczeniu i rehabilitacji wróciłem do gry, ale nie na długo, ponieważ kontuzja się odnowiła i to był tak naprawdę koniec moich marzeń o koszykówce na wyższym poziomie.
K.R.: Nie rozstałeś się jednak ze sportem…Zdałeś maturę i rozpocząłeś studia na AWF. Tam też, jak wynika z moich informacji, znów zagrałeś w ukochanego kosza…
M.K. Tak. Już jako pierwszoroczniak od razu grałem na AWF – ie w pierwszej piątce. Na 3. i 4. roku mieliśmy fajną drużynę, z którą graliśmy wówczas dwa razy w turniejach finałowych o wejście do 2. ligi. Tam brakowało trochę szczęścia i przede wszystkim pieniędzy. Nasz drużyna składała się tylko i wyłącznie ze studentów, inne ekipy grające w finale miały już w swoich składach zawodników czarnoskórych lub tych zza wschodniej granicy. Studia na AWF wspominam bardzo miło, za dnia były zajęcia i treningi. W nocy wstawało się, aby oglądać mecze NBA na TVN-ie…
K.R. Czas studiów był dla Ciebie bardzo intensywny. W tym okresie także rozpocząłeś kurs trenerski?
M.K.: Na 4. .i 5 roku uczęszczałem na specjalizację trenerską. Prowadził ją były trener reprezentacji Polski kobiet i mężczyzn Pan Arkadiusz Koniecki, który odbywał staże trenerskie w USA.
K.R.: Zdecydowałeś później o powrocie do Starachowic, gdzie zostałeś nauczycielem i trenerem. Znalazłeś to „swoje miejsce”?
M.K.: Przez dwa lata próbowałem swoich sił, jako trener w nowo powstałym klubie GRACZ STARACHOWICE. Pracę trenerską przerwałem w 2003 roku z powodów osobistych – zostałem tatą i miałem inne obowiązki i wyzwania. Praca w GRACZU nie była jednaj tym, o czym marzyłem, bowiem zawsze chciałem spróbować swoich sił jako trener grup chłopięcych. Rozpocząłem nową pracę na osiedlu „Południe„ w Gimnazjum nr 4. Koszykówka przeżywała kryzys nie tylko w Starachowicach, ale w całej Polsce. Ja jednak postanowiłem krok po kroku realizować swój plan jako nauczyciel i trener. Dwa razy w tygodniu organizowałem tzw. SKS-y dla chłopców z mojej szkoły.
K.R.: Twoja praca, zaangażowanie oraz praca Twoich podopiecznych zaczęły procentować i przynosić efekty…
M.K.: Zaczęliśmy wygrywać zawody miejskie. Postanowiłem napisać program autorski pt.” Młody koszykarz„, który zyskał akceptację kuratorium i organu prowadzącego. Dzięki niemu nasza szkoła otrzymała zgodę na klasy sportowe i klasy z innowacją pedagogiczną o specjalności koszykówki. Ruszył nabór, lecz nie było łatwo. Większość rodziców bała się nowego tworu zwanego klasą sportową. Moja rola jako pomysłodawcy była bardzo trudna, chodziłem po szkołach w mieście, aby zachęcić chłopców do owej klasy i szkoły.
K.R. Pamiętasz pierwszą klasę?
M.K: Pierwszym rocznikiem był r. 1996, bardzo fajna klasa. Byli w niej chłopcy – koszykarze i dziewczęta – siatkarki. Klasa, nie dość, że najsprawniejsza w szkole to jeszcze najlepsza w nauce. Bardzo miło wspominam tę klasę i POZDRAWIAM! Po dwóch latach pracy z klasami sportowymi zaczęły się pierwsze sukcesy. Awans na finały wojewódzkie w koszykówce, wygranie województwa a w konsekwencji udział w Ogólnopolskiej Gimnazjadzie młodzieży w grach zespołowych. Na imprezie tej rangi byłem trzykrotnie z młodzieżą: w 2013 w Radomiu, 2016 rok to Kołobrzeg i 2017 r. – Elbląg. Najwyższe miejsce – IX – udało się wywalczyć z dziewczętami w 2017 roku.
K.R.: Mówisz o tym z takim zaangażowaniem, że nie śmiem Ci przerywać, ale…no właśnie, oprócz trenowania młodzieży Ty sam w tym okresie znów wybiegłeś na koszykarski parkiet i to niejednokrotnie…
M.K.: Tak, grałem i ja. W 2006 r. uczestniczyłem w Mistrzostwach Województwa Świętokrzyskiego w koszykówce nauczycieli w Nowinach. Moja szkoła wygrała te zawody, a ja zostałem wybrany najlepszym zawodnikiem turnieju. Miło mi było podwójnie, ponieważ po zakończonym turnieju podszedł do mnie działacz II – ligowego Puchacza Nowiny i zaproponował mi grę u nich w drużynie. Z racji swojej pracy, miejsca zamieszkania i rodziny odmówiłem, nie mniej jednak było mi bardzo miło, że ktoś docenił moją grę i widział mnie jeszcze na takim etapie rozgrywek. W tamtym okresie, jak już wcześniej wspomniałem, grałem w Amatorskiej Lidze koszykówki w Skarżysku – Kamiennej, którą na około 6-7 lat zdominowaliśmy. Wygrywaliśmy wszystko, pierwszą porażkę ponieśliśmy dopiero po kilku latach. Ja jako zawodnik, praktycznie co roku zdobywałem tytuł króla strzelców i MVP całej ligi. Reasumując, kto wie, jak moja kariera potoczyłaby się, gdyby nie przewlekłe kontuzje kolan…Teraz można już tylko „gdybać…”
K.R.: Kontuzje uniemożliwiły Tobie karierę zawodnika, ale wiem, że spełniasz się, jako trener. Teraz to ja wrócę na chwilę do wspomnień, bo jakiś czas temu przygotowywałam artykuł na temat klubu BASKET Starachowice…
M.K.: To może od początku, cofnijmy się jeszcze kawałek. Po reformie oświaty i zlikwidowaniu gimnazjów rozpocząłem „tułaczkę” w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi … Trafiłem do ZSZ nr 1, w tym samym czasie gdzieś w Starachowicach spotkali się rodzice, którzy poszukiwali dla swoich synów innej formy zajęć sportowych, niż wszechobecna piłka nożna. Po poszukiwaniach na różnych forach trafili na jednego z moich absolwentów z klas sportowych – Pawła Zdziechowicza, który polecił mnie jako trenera. Osoby te skontaktowały się ze mną. Na zebraniu mieliśmy szereg różnych pomysłów ale też obaw. Cel był jasny dla wszystkich, chcieliśmy spróbować założyć klub sportowy z sekcją koszykówki chłopców. Mieliśmy mnóstwo pytań, niepewności, czy to się uda. Koniec końców, w 2019 roku udało nam się zarejestrować klub pod nazwą BASKET STARACHOWICE.
K.R.: I chyba na tym się wtedy zatrzymaliśmy. Później przyszła pandemia…Jak obecnie kształtuje się sytuacja klubu?
M.K.: Pandemia nas trochę zablokowała, swoje pierwsze treningi rozpoczęliśmy we wrześniu 2020 roku. Chcieliśmy rozpocząć zajęcia w dwóch grupach wiekowych. Rocznik 2009 i młodsi, której trenerem zostałem ja i rocznik 2008 i starsi, której szkoleniowcem został prezes naszego klubu – kiedyś koszykarz PARTNERA STARACHOWICE – Piotr Groman. Moja grupa na chwilę obecną trenuje 2 razy w tygodniu w hali Szkoły Podstawowej nr 11. Początki były trudne, frekwencja słaba. Z miesiąca na miesiąc ulegało to jednak poprawie. Rodzice coraz częściej się ze mną kontaktowali i chcieli zapisać chłopców na treningi. Obecnie w mojej grupie jest ponad dwudziestu trenujących chłopców. W kwietniu byliśmy na pierwszym turnieju w Warszawie. Zdaję sobie sprawę, że to teraz taka „zabawa w koszykówkę”. Dwa treningi w tygodniu to nic w porównaniu z innymi klubami działającymi w Polsce.
K.R.: Często powtarzasz, że „na chwilę obecną”, „teraz”…Rozumiem, że w głowie zarówno Ty jak i Piotrek macie już plan na przyszłość podopiecznych BASTET-u?
M.K.: Może nie plany, a marzenia. Skoro udało nam się założyć klub, jakoś, chociaż nie jest łatwo, „ciągniemy ten wózek” chciałbym, aby w szkołach podstawowych nr 11 lub 13, bo te szkoły mają najlepszą bazę sportową w mieście, powstały takie klasy/grupy sportowe lub z innowacją pedagogiczną o specjalności koszykówki chłopców. Po ukończeniu szkoły grupa mogła by realizować dalej swoją przygodę z koszykówką w Liceum Sportowym działającym przy ZSZ nr 3. Taki plan współpracy na linii szkoły – klub – miasto pozwoli nam nawiązać walkę z najlepszymi w regionie, a nawet Polsce. A z czasem nasi wychowankowie będą mogli rywalizować w koszykówce seniorskiej w naszym mieście pod szyldem naszego klubu.
K.R. Na koniec chciałabym poruszyć jeszcze jedną kwestię, być może nieco drażliwą. W naszej rozmowie mówiłeś o początkowych problemach z frekwencją na treningach, obawach rodziców i dzieci w kwestii rozpoczęcia nauki w klasie o nowym profilu…Odnoszę wrażenie, że coś koszykówce stoi na przeszkodzie.
M.K.: W Polsce sportem narodowym jest piłka nożna.Choć nie odnosimy tutaj takich sukcesów, jak w siatkówce czy lekkiej atletyce większość ojców chce mieć w domu „drugiego Lewandowskiego”. Korzystając z okazji chciałbym zaapelować do rodziców, aby zwracali uwagę na geny i warunki fizyczne swoich dzieci. Nie każdy może zostać piłkarzem, kulomiotem czy innym sportowcem. Jeżeli mój dziadek i ja jesteśmy wysocy, nasza pociecha również będzie wysoka. Są inne sporty, gdzie wzrost, lub masa ciała stanowi duży atut. Dwa lata spędzone na sporcie gdzie widać, że dana dyscyplina nie leży naszemu dziecku może zniechęcić do w ogóle do sportu, lub spowolnić rozwój dziecka w innej dyscyplinie. Patrząc z perspektywy czasu, na treningi i zajęcia do mnie trafiają z reguły chłopcy, których pierwszym sportem była piłka nożna. Często trafiają zbyt późno. Nie róbmy na siłę z naszych synów „drugich Lewandowskich”, obserwujmy, wyciągajmy wnioski, pamiętajmy że są też inne dyscypliny sportowe niż piłka nożna.Wiadomo, predyspozycje predyspozycjami, talent talentem, ale podstawa to ciężka praca na treningach. Nic się samo nie robi. Trenowanie jest jak nauka innych przedmiotów, dodawanie, mnożenie. Musimy ćwiczyć, aby się nauczyć. W sporcie też każdy element musimy powtarzać do znudzenia, aż dojdziemy do perfekcji. Nic samo nie przyjdzie.
K.R. Kończymy naszą rozmowę więc mocnym akcentem. Dziękuję, że zgodziłeś się poświęcić mi czas. W imieniu swoim i całej redakcji życzę powodzenia!
M.K.: Dziękuję również. Korzystając z okazji, w imieniu swoim i Piotra Gromana chciałbym jeszcze „słówko” do rodziców. Drodzy rodzice, zapraszamy na treningi koszykówki. Nabór trwa cały rok, wystarczy zadzwonić i zapytać o szczegóły. Zapraszamy na profil na u BASKET STARACHOWICE lub do kontaktu ze szkoleniowcami: Marcinem Kotem i Piotrem Gromanem.