CO POLACY ROBIĄ NA „L4”? OTÓŻ, NIE TYLKO DOCHODZĄ DO ZDROWIA…

Getting your Trinity Audio player ready...

Popularne „chorobowe” to, z definicji, wystawiane przez lekarza zaświadczenie urzędowe, które ma na celu usprawiedliwienia nieobecności w pracy pracownika z powodu niezdolności do pracy w skutek choroby lub konieczności zapewnienia opieki choremu członkowi rodziny. Ale, jak wynika  z pierwszego podsumowania kontroli zakładów ubezpieczeń społecznych w kwestii zwolnień lekarskich za 2019 rok Polacy…kombinują, ile się da!
Jak informuje Business Insider Polska, w poprzednim roku ZUS przeprowadził 574,1 tys. kontroli „L4”,podczas których sprawdzano prawidłowość wykorzystania zwolnień oraz zasadność ich wystawienia. Co ciekawe, nieprawidłowości stwierdzono aż w 19,7 tys. przypadkach, gdzie chory pracował lub „wykonywał inne działania mogące wydłużyć powrót do zdrowia”.  Skutek finansowy owych działań to 28,9 mln zł. W ubiegłym roku mnóstwo pracy mieli także lekarze orzecznicy ZUS, którzy weryfikowali, czy osoby przebywające na „L4” rzeczywiście były niezdolne do pracy w dniu badania. Innymi słowy, weryfikowali zasadność zwolnień. I tak, efektem działań było skrócenie ponad 20 tys. „chorobowych”, bowiem, jak się okazywało, ich posiadacze mogli wrócić do pracy. Jak informuje „BI”, skutek tego typu kontroli w ub.r. to nieco ponad 8,5 mln zł. A co Polacy robili na zwolnieniach? Otóż, nie tylko chorowali i dochodzili do zdrowia. Niektórzy pracowali, wyjeżdżali na urlopy, remontowali mieszkania czy też…upiększali swoje prywatne pojazdy. Tak było w przypadku jednego z mężczyzn, który, jak w rozmowie z „BI” mówił rzecznik ZUS Paweł Żebrowski, udał się do warsztatu samochodowego, gdzie samodzielnie zajął się oklejaniem szyb w swoim samochodzie. Miał pecha, bowiem poprawność wykorzystania zwolnienia postanowił skontrolować jego pracodawca (ma takie prawo, gdy zatrudnia powyżej dwudziestu osób). Oczywiście, skończyło się cofnięciem pieniędzy. Głośno było także o pewnym biegaczu, który, przebywając na „L4” pobiegł w maratonie. Pracodawca „wyhaczył” go na liście startowej i zgłosił ten fakt do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jak w rozmowie z portalem www.festiwalbiegowy.pl mówi rzecznik P. Żebrowski, sama lista startowa, to za mało, bowiem osoba taka mogła zapisać się na bieg wcześniej a z powodu stanu zdrowia zrezygnować. W tym przypadku jednak podejrzenia pracodawcy potwierdziły się. O tym, jak kwestie zwolnień lekarskich wyglądały u „nas” dowiemy się w najbliższym czasie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *