historia Marcelinki

Marcelinka i jej mama – historia niezwykłej walki i miłości

Getting your Trinity Audio player ready...

Rozmawiamy z mamą Marcelinki, mieszkanki powiatu starachowickiego, która urodziła się przedwcześnie w 25. tygodniu ciąży, ważąc zaledwie 870 gramów. To historia pełna trudnych chwil, determinacji, nadziei i niezwykłej miłości rodzicielskiej.

Początek trudnej drogi
Jak wspomina Pani moment, w którym dowiedziała się, że ciąża jest zagrożona?
–To była moja trzecia ciąża. Gdyż byłam już mamą córki i syna. Wszystko układało się bez najmniejszych problemów. Ciąża rozwijała się prawidłowo, a ja czułam się świetnie. Jednak w 20. tygodniu nagle odeszły mi wody. Przez kolejne tygodnie sączyły się nieustannie. Lekarze robili wszystko, aby utrzymać ciążę jak najdłużej. Za ich ogromne zaangażowanie jestem niezmiernie wdzięczna, bo to był kluczowy moment naszej walki.
Jakie były kolejne etapy leczenia?
– Niestety, rozwinęła się u mnie poważna infekcja, która zagrażała zarówno mi, jak i dziecku. Nie udało się ustalić jej dokładnej przyczyny. Lekarze szukali dla mnie miejsca w szpitalu, który dysponował odpowiednim sprzętem. Trafiłam do Kielc, ale tam również było ciężko. Ostatecznie zostałam przewieziona do Łodzi, gdzie niemal prosto z karetki trafiłam na porodówkę.
Pierwsze chwile życia Marcelinki
Jakie emocje towarzyszyły Pani po porodzie?
– Byłam przygotowana na najgorsze. Moim jedynym marzeniem było, żeby córka przeżyła. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale wierzyłam w cud. Marcelinka przyszła na świat 28 kwietnia, ważąc zaledwie 870 gramów. To, że dziś jest z nami, to prawdziwy cud.
Ile operacji przeszła Marcelinka w swoim krótkim życiu?
– W pierwszych miesiącach życia przeszła aż cztery poważne operacje. Miała korekcję przewodu Botalla, dwie operacje głowy związane z wodogłowiem oraz laseroterapię oczu z powodu retinopatii wcześniaczej. Jej serce operowano już w dziesiątym dniu życia. To była nieustanna walka o każdy dzień.
Codzienność pełna wyzwań
Jak wyglądały pierwsze miesiące w szpitalu?
– Spędziliśmy w Łodzi ponad trzy miesiące. Lekarze robili wszystko, co mogli. Marcelinka schodziła z tlenu, pięknie przybierała na wadze. Wyszliśmy ze szpitala 2 sierpnia, jeszcze przed planowanym terminem porodu. W domu miała już ponad 3 kilogramy, co w jej przypadku było niesamowitym osiągnięciem.
Jakie są obecne wyzwania zdrowotne?
– Główne problemy to rehabilitacja i regularne kontrole lekarskie. Marcelinka zmaga się z problemami ruchowymi.. Musi też przyjmować leki hamujące przedwczesne dojrzewanie, co pozwala jej zachować prawidłowy wzrost. Wciąż jesteśmy pod opieką specjalistów z Łodzi, którzy doskonale znają jej przypadek.
Codzienność z Marcelinką
Jak wygląda Wasz codzienny rytuał?
– Każdy dzień podporządkowany jest rehabilitacji. Jeździmy na ćwiczenia, w domu mamy specjalistyczny sprzęt, taki jak pionizator. Mamy też wspaniałą rehabilitację domową. Często wszystko zależy od samopoczucia Marcelinki, ale staramy się żyć normalnie. Dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół radzimy sobie z codziennymi wyzwaniami.
Jakie emocje towarzyszą Pani na co dzień?
– Bywają dni, kiedy jesteśmy zmęczeni, ale nie pozwalam sobie na załamanie. Dzieci czekają na mnie w domu, a Marcelinka potrzebuje mojej siły. Najważniejsze jest, by nie tracić nadziei i każdego dnia robić choćby mały krok do przodu.
Szkoła i wsparcie klasy
Jak Marcelinka odnalazła się w szkole?
– Zanim trafiła do szkoły, miałam wiele obaw. Zastanawiałam się, czy szkoła będzie gotowa przyjąć dziecko, które nie porusza się samodzielnie. Jednak już na pierwszym spotkaniu z dyrekcją i nauczycielkami wiedziałam, że trafiliśmy na odpowiednich ludzi. Dzieci z klasy Marcelinki są cudowne – akceptują ją, pomagają, a ich rodzice są niezwykle wspierający. Ta klasa to prawdziwa społeczność, która udowadnia, że integracja działa.
Wzruszające momenty
Czy pamięta Pani szczególnie poruszające chwile?
– Podczas Mikołajek w szkole jedno z dzieci powiedziało, że jego największym marzeniem jest, by Marcelinka wyzdrowiała. To był niezwykły moment, który pokazał, jak wielkie serca mają te dzieci.
Wsparcie i nadzieja
Czy można w jakiś sposób pomóc Marcelince?
– Zbieramy fundusze przez Fundację Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” oraz organizujemy licytacje. Obecnie potrzebujemy nowego wózka i środków na rehabilitację. Każde wsparcie jest dla nas nieocenione i zbliża nas do lepszej przyszłości.
Marzenia na przyszłość
Jakie są Pani marzenia dla Marcelinki?
– Marzę o tym, żeby była jak najbardziej samodzielna, szczęśliwa i otoczona dobrymi ludźmi. Pragnę, by mogła cieszyć się życiem i rozwijać mimo swoich ograniczeń.
Wsparcie rodziny i codzienne wyzwania
Czy ma Pani wsparcie najbliższych?
– Tak, mam cudowną rodzinę. Moja starsza córka, Gabrysia, od samego początku bardzo pomaga w opiece nad Marcelinką. Mój mąż również nas wspiera. Babcia też angażuje się w pomoc, choć potrafi rozpieścić Marcelinkę, co czasem utrudnia wychowywanie (uśmiech).
Co chciałaby Pani przekazać rodzicom w podobnej sytuacji?
– Że trzeba ufać lekarzom, ale też wierzyć we własne siły. Nie wolno się poddawać. Byłam zawsze osobą wrażliwą, ale w tej sytuacji musiałam podejść do wszystkiego zadaniowo. To dziecko potrzebuje nas i naszej determinacji. Nie można zamykać się w sobie ani wstydzić życia. Trzeba walczyć każdego dnia.
Marcelinka to prawdziwa wojowniczka, a jej historia jest dowodem na to, że dzięki miłości, determinacji i pomocy innych można przezwyciężyć największe trudności.

historia Marcelinki
Marcelinka – mała wojowniczka

Jak pomóc Marcelince?
Aby pomóc Marcelince możesz podarować jej 1,5% podatku
Numer KRS 000037904
Cel szczegółowy: 38122 Nowak Marcelina
Wpłaty można dokonywać również bezpośrednio na konto:
Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”
Nr 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
38122 Nowak Marcelina darowizna na rehabilitację i ochronę zdrowia.

Od autora
Jako matka doskonale rozumiem, jak wiele trosk przynosi nawet zwykła infekcja u dziecka. To naturalne, że w takich chwilach czujemy niepokój i zmęczenie. Jednak rozmowa z mamą Marcelinki pozwoliła mi spojrzeć na rodzicielstwo z zupełnie innej perspektywy. Rodzice dzieci przewlekle chorych i zmagających się z niepełnosprawnościami stają przed wyzwaniami, które trudno sobie wyobrazić.
To, co szczególnie mnie poruszyło, to wewnętrzna siła i pogoda ducha, które biją od mamy Marcelinki. W każdej opowieści o postępach córki było tyle radości i wdzięczności, że sama poczułam przypływ energii i nową motywację. Gdy zapytałam, czy znajduje czas na własne pasje, odpowiedziała z uśmiechem: „Moją pasją jest moja rodzina”. Jej słowa pozostaną ze mną na długo, przypominając o tym, jak wielka jest siła miłości i determinacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry