źródło: pixabay.com

BEZCENNA JAGODZIANKA

Getting your Trinity Audio player ready...

Obydwa sklepy wielkopowierzchniowe mam w zasięgu wzroku. Ten znajdujący się bliżej rzadziej miewa promocje. Jako że trzy kostki masła sprzedawane gdzie indziej w cenie dwóch akurat nie były mi potrzebne, kupiłam jedną obok za niebotyczne – jak mi się wydaje – ponad dziewięć złotych. Zbeształam się zaraz potem za tak jawne marnotrawstwo pieniędzy. Bo fatygując się trochę dalej, miałabym jeszcze na bułkę. Ich ceny też poszybowały. W małej sieci, żeby zapłacić mniej, trzeba kupić pakiet. Jedna – oddzielnie – kosztuje bowiem nawet 3,50 zł. A że takie małe punkty powstają w Starachowicach jak grzyby po deszczu, zachodzę w głowę, czy ktoś tam robi zakupy? Chyba tak, inaczej nie rozpoczynałyby działalności i to niedaleko od siebie. Za potwierdzenie niech posłuży fakt, że znajoma w upalny dzień przyszła tam po lody. 15 zł za pudełko było dla mnie zbyt dużo. Szepnęłam jej nawet, że po drugiej stronie ulicy kupiłaby lepsze lody za dziesięć złotych. – Tak? – spytała i mimo wszystko podeszła do kasy. Skądinąd wiem, że się jej nie przelewa. Widocznie do rosnących cen chce przywyknąć, by inflacja przestała robić na niej wrażenie. Mnie zakłóca sen. Pieniędzy nie przybywa, a wydatków nie ubywa.
źródło: pixabay.com
Ponad dekadę temu zawzięłam się i przez kilka lat prowadziłam domową księgowość. Ba, kompletowałam paragony. Przeszło mi nie tak dawno temu. Część finansowych dokumentów wyrzuciłam, lecz zestawienia zostały. Sięgnęłam po te z 2012 r. Z czerwca, lipca i sierpnia. Od razu wpadł mi w oko koszt zakupu ogórków – 50 groszy. Dziś zapłaciłam 4 zł. Za 3,50 zł kupiłam 10 lat temu chleb i ciasto. Chyba pół chleba?! A może jednak cały, gdyż 1,20 zł albo 1,50 zł przy chlebie się powtarza. O, jadłam poziomki. Za 6 zł. Przecież nie kupowałam paru dekagramów … Powtarzają się też jajka – 3,50 zł. Wydaje mi się, że jeszcze nie tak dawno kupowało się je po niespełna 50 gr za jedno i to z tzw. wolnego wybiegu. Dziś za 10 jajek płacę 10 zł, co jednak najmniej mnie szokuje.
Lata temu lokalna prasa zamieszczała notowania cen podstawowych artykułów spożywczych. Były doniesienia z targowicy. Tyle że wtedy ceny wahały się minimalnie i praktyki zarzucono. Teraz ceny szaleją. Nie do wiary, że na jagodziankę przychodzi wyłożyć całe 5 zł. To i tak mało, bo w Warszawie znajdzie się drożdżówkę i za 25 zł!
Przyglądając się swoim zapiskom, bez przerwy napotykam pozycję „truskawki”. Cały czas rzędu 2,50 zł. Czy jadłam je, ponieważ były tanie? Wszak aż tak za nimi nie przepadam. W sezonie 2022 r. poniżej 10 zł ich cena za kilogram raczej nie zeszła. W detalu, bo skup to już inna historia. No i pomidory – 2,80 zł w 2012 r. Na pewno nie jeden. Tym bardziej że od znajomego rolnika, handlującego własnymi plonami. Teraz za te same pomidory bierze dychę i więcej. O, jest masło – 3 zł. Kostka. Karma dla kota – 1 zł saszetka. Proszę dziś spróbować utrzymać sierściucha. Wydaje się nań więcej niż na domownika. Bo dorosłemu wytłumaczy się, że taniej wyniosą kluski z serem i zupa warzywna na wodzie (chociaż dochodzi cena oleju, a ta wzrosła o 100 proc., do kilkunastu złotych za litr rzepakowego) niż rosoły i schabowe, nie mówiąc o rybach, kota zaś w żadnym razie nie zagłodzi. Ba, raczej… mu dogodzi. Za kosztujący 11 zł piasek do kuwety w 2012 r. przychodzi dziś zapłacić… 17 zł i więcej.
O ile tankowanie paliwa do auta zamykało się kwotą 60 -80 zł przy dolewaniu od połowy baku do pełna, jak mam we zwyczaju, o tyle obecnie bliżej 150 zł to norma. I jakoś tak łatwiej na stacji benzynowej wyciągnąć kartę płatniczą niż gotówkę. Mniej boli, choć to ułuda. No, ale jedno w związku z pojazdem pozostało bez zmian. Jeszcze. Wciąż myję samochód za 4 zł (2 x 2 zł: mydło i płukanie).
W rozliczeniach mam też 20 zł za bilet na „Blues pod Piecem”. Ile to wyjdzie w 2022 r.? Ale akurat na tę przyjemność nie warto sobie skąpić. Zachwyca organizacją, repertuarem i profesjonalizmem wykonawców. Lepiej zrezygnować z szynki za ok. 50 zł (dekadę temu 36 zł za tę samą, bez konserwantów, wydawało się kaprysem) i pójść na koncert, by zapomnieć na chwilę o covidzie, wojnie w Ukrainie i inflacji, której końca nie widać. Co prawda prezes prognozuje ją na poziomie 12 proc. w przyszłym roku (eksperci mówią o apogeum), a za dwa lata ma spaść poniżej 5 punktów procentowych, tyle że po drodze są horrendalne podwyżki cen energii, gazu. Koniec z częstym praniem w pralce automatycznej, prasowaniem każdej rzeczy i pieczeniem ciast. Ale jak w takim razie żyć? – parafrazując suwerena na niegdysiejszym spotkaniu z rządzącymi, o co obecnych rządzących suweren nie zapyta. Bo pytania nie przepuści cenzura. Ojej, zagalopowałam się! Cenzury dawno nie ma.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *