Getting your Trinity Audio player ready... |
W ogólnopolskich mediach, po wyborach w 2014 roku, Starachowice były na czołówkach. Tym razem za sprawą najmłodszego w Polsce prezydenta miasta. Mowa o obecnym włodarzu Starachowic Marku Materku. Jak minione od tamtego czasu lata prezydentury wpłynęły na miasto, jak wygląda jego życie? O tym rozmawiam z prezydentem, Markiem Materkiem.
Cykl, który zaczęliśmy na początku wakacji, w pierwotnym założeniu dotyczyć miał tylko byłych prezydentów naszego miasta. Jednak podczas rozmów zawsze odnosiliśmy się do współczesności. Panowie porównywali czasy swojej prezydentury, rys historyczny, fundusze jakimi dysponowali do tego co jest teraz. Oceniali Starachowice w obecnym kształcie, kierowali rady do obecnego prezydenta, oceniali jego prezydenturę. Dlatego oczywistym stało się, że cykl “byli prezydenci” przedłużę o jeszcze jedno spotkanie, jeszcze jeden wywiad.
Spotkanie z prezydentem Markiem Materkiem udało się umówić między konferencją, naradą w urzędzie a służbowym wyjazdem. To zapracowany człowiek, ale udaje się. Spotkanie ze mną wpisane jest do oficjalnego kalendarza. Marek Materek przyjmuje mnie w urzędzie. W magistracie “dopinany” jest właśnie wstępny budżet obywatelski. Zanim zaczniemy rozmowę prezydent podpisze jeszcze kilkanaście dokumentów.
– Zacznę dość przewrotnie, ale nie zaskakująco. Czy Marek Materek wystartuje, za 1,5 roku w wyborach samorządowych?
– Nie rozmyślam jeszcze o tym, nie mam czasu zastanawiać się nad wyborami samorządowymi. Skupiam się na pracy, którą mam do wykonania Zobowiązałem się przed mieszkańcami do wykonania pewnych rzeczy i staram się cały swój czas poświęcać na to, aby z tych zobowiązań się wywiązać. Tak aby, gdy zdecyduję się wystartować w wyborach, mieszkańcy mogli mnie z tego rozliczyć. Jeśli podejmę decyzję o niestartowaniu w wyborach, to chciałabym mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
Zapracowany społecznik
Po drugiej turze wyborów 2014 roku, medialny tytuł dotyczący młodego wieku Marka Materka był najczęściej pojawiającym się zarówno w mediach ogólnopolskich, jak i regionalnych. Na ekranach telewizorów, na okładkach prasy widzieliśmy uśmiechniętego, młodego chłopaka, który w drugiej turze wyborów pokonał doświadczonego samorządowca, byłego prezydenta Sylwestra Kwietnia.
Gdy w 2014 roku podejmował decyzję o starcie w wyborach samorządowych, miał skończone ustawowe 25 lat. Jak łatwo obliczyć urodził się w roku zmian, w 1989. Nie można mu więc zarzucić skażenia poprzednim ustrojem. W III RP się urodził, wychowywał, kształcił. W III RP został prezydentem rodzinnego miasta.
– Panie prezydencie, wyjaśnijmy wreszcie pewne wątpliwości, raz a dobrze. Jest pan rodowitym starachowiczaninem?
– Byłem, jestem, będę – mówi ze śmiechem Marek Materek. – Urodziłem się w Starachowicach, potem przez 16 lat mieszkałem w Suchedniowie, gdzie mieszkają moi rodzice. Tam moja mama wyprowadziła się, gdy tylko wyszła za mąż. Tam mieszkaliśmy, rodzice, siostra i ja. Dziadkowie mieszkają w Starachowicach, a ja idąc do szkoły średniej przeprowadziłem się tutaj, gdzie chodziłem do I Liceum Ogólnokształcącego. A gdy wyrabiałem sobie dowód, to z meldunkiem w tym mieście.
Choć mieszkał jako dziecko w Suchedniowie, to bardzo często przyjeżdżał do Starachowic. Dlatego, jak podkreśla, to miasto zna od dzieciństwa i jego problemy nigdy nie były mu obce.
– Całe życie bylem związany ze Starachowicami – podkreśla M. Materek – ale nie zaprzeczę, że Suchedniów darzę ogromnym sentymentem.
Żyłka działacza dała znać o sobie już w gimnazjum. Już wtedy młody Marek udzielał się społecznie. Działalność społecznikowską kontynuował w Starachowicach. Działał w Młodzieżowej Radzie Miasta, a także w samorządzie klasowym w szkole. Potem w życiu obecnego prezydenta pojawiła się Róża Thun.
– Znałem ją z Parad Schumanna, z działalności w Klubie Europejskim. Znałem ją tak “trochę z daleka”, jako osobę publiczną – opowiada prezydent. – Bezpośrednio poznałem ją tu, w Starachowicach, gdy jako Młodzieżowa Rada Miasta zaprosiłem ją na “Herbatkę w Europie” (…). Dwa albo trzy lata później pani poseł startowała w wyborach do Parlamentu Europejskiego z naszego okręgu (…). Wiedziałem, że tu nie ma tak naprawdę osób, które mogłyby jej pomóc w kampanii, ale wiedziałem, że wszyscy którzy angażowali się w działalność klubów europejskich pomogą. Napisałem do niej e-maila z pomysłami (..). I pani Róża skontaktowała się ze mną. Napisałem program wizyt w rejonie świętokrzyskim, udało się je zorganizować.
Po wygranych wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku, Róża Thun zaproponowała Markowi Materkowi stworzenie i prowadzenie jej biura poselskiego na terenie województwa świętokrzyskiego. Nie było przymusu zapisu do partii, co bardzo odpowiadało Markowi Materkowi, gdyż mógł pogodzić pracę dla europosłanki z pracą prywatną
– Bardzo mi to odpowiadało, gdyż w polityce raz się jest a raz nie. A to pozwoliło mi łączyć pracę społecznika z klasycznym źródłem utrzymania, z klasycznym zawodem.
Żeby zajęć nie było za mało, Marek Materek jednocześnie studiował stosunki międzynarodowe w Warszawie, potem politologię z profilem samorządowym w Kielcach, łącząc to jednocześnie ze studiami podyplomowymi z zakresu zarządzania nieruchomościami.
– Studia, praca zawodowa, praca w biurze posłanki Róży Thun… A co z czasem wolnym panie prezydencie?
– A czasu wolnego to ja od okresu szkoły średniej miałem bardzo, bardzo niewiele – mówi ze śmiechem Marek Materek.
– Nie brakowało go panu?
– To jest tak, że ja zawsze sobie ten czas zagospodaruję. Kiedyś jazda konna, rower. A teraz lubię wyjechać na działkę i kosić trawę – śmieje się Materek. – A że działka jest duża, to przy tym wypoczywam. O, albo lubię wyjechać na dwa, trzy dni. Nie potrafię wyjechać na dwa tygodnie i się odciąć, jestem w stałym kontakcie z pracownikami. W ciągu roku robię sobie z narzeczoną wypady, takie poza Starachowice, podczas których się regeneruję.
Platforma Obywatelska
Około trzy lata po rozpoczęciu współpracy z Różą Thun Marek Materek wstąpił w szeregi Platformy Obywatelskiej.
– Nikt mnie nie zmusił do wstąpienia do PO – opowiada prezydent – tylko miałem dość sugestii w stylu: skoro krytykujesz, skoro tak się tobie nie podoba co robi PO, to może się zaangażujesz, zapisz się i zacznij to zmieniać.
– Da się zmienić pewne myślenie w tak doświadczonej partii?
– Żadnej partii nie da się zmienić. Jak potem byłem zachęcany do wstąpienia w struktury partyjne, tak za każdym razem odmawiałem. Lubię funkcjonować tak, jak funkcjonuję. W systemie bezpartyjnym, bo nikt nic nie może niczego narzucić. Absolutnie nie widzę się w żadnej partii, które obecnie funkcjonują.
Marek Materek w 2014 roku został wykluczony z Platformy Obywatelskiej. Jak obecnie wspomina tamto wydarzenie?
– Miałem żal o to, w jaki sposób zostałem z partii wyrzucony. O styl w jakim to zrobiono (…), podczas głosowania smsowego. Mój żal nie wynika z tego, że mnie wyrzucono, tylko z tego, że nie dano mi szansy odpowiedzieć na zarzuty, których do dzisiaj nie poznałem, do których nie mogłem się odnieść. Nie poznałem do dziś uzasadnienia mojego wyrzucenia.
Na łamach prasy z tamtego okresu możemy wyczytać, że w wyborach przedterminowych prezydenta miasta Marek Materek zaproponował jako kandydatkę kielczankę – Marzenę Marczewską. Część członków starachowickich struktur poparła natomiast Andrzeja Sendeckiego. Ostatecznie żadne z nich nie weszło do drugiej tury wyborów. Marczewska zrobiła trzeci wynik a Sendecki był czwarty. Wtedy też władze świętokrzyskiej PO zdecydowały o rozwiązaniu struktur partii w powiecie starachowickim,
– W Platformie ciążyło mi to, że musiałem brać odpowiedzialność za rzeczy, na które absolutnie nie miałem wpływu, które są niezależne ode mnie i z którymi często się nie zgadzałem. I to mi przeszkadzało, że będąc członkiem partii musiałem brać na siebie coś, co nie dotyczyło mnie.
Z europosłanką Różą Thun do tej pory Marek Materek ma świetne kontakty. Zawsze mógł i może liczyć na jej wsparcie.
Najmłodszy prezydent miasta w Polsce, wybory 2014
– To pytanie pewnie wielokrotnie padało podczas wywiadów z panem, panie prezydencie. Zadam je i ja. Skąd pomysł startu w wyborach samorządowych.
– A ja odpowiem, bo tego chyba nigdy nie powiedziałem w żadnym wywiadzie – mówi Marek Materek. – Jeden pan w Starachowicach, na dwa lata czy rok przed wyborami zapytał się mnie, dlaczego ja nie miałbym wystartować na prezydenta, dlaczego ja ciągle myślę o innych osobach, które niekoniecznie chcą startować i ciągle mówię, kogo warto by na prezydenta poprzeć i promować, skoro sam mogę kandydować? Wtedy wziąłem to za żart. Że jak to ja, skoro nawet radnym jeszcze nie jestem a do tego mam 24 lata – mówi ze śmiechem prezydent.
Potem – jak opowiada – jeszcze kilka razy usłyszał taką sugestię. Że skoro to on jest pomysłodawcą zmian w mieście, to dlaczego ktoś inny ma się podjąć ich realizacji. Przed przedterminowymi wyborami na prezydenta w 2014 roku, jeszcze jako szef starachowickich struktur PO, Materek szukał osób, które sprawdziłby się na tym stanowisku. Z kilkoma rozmawiał, ale wtedy wszyscy mu odmówili, tłumacząc się wsparciem dla idei a niemożnością ze względu na inne plany zawodowe. Już wtedy oczekiwano od niego startu w wyborach.
– Odmówiłem, powiedziałem, że nie mogę – opowiada Materek. – Bo nie mogłem, nie miałem wtedy odpowiedniego wieku do startu w wyborach. Nie miałem skończonych 25 lat (…) Wtedy przedstawiając nasze wspólne pomysły wystartowała prof. Marzena Marczewska i osiągnęła niezły wynik, mimo że nie była związana ze Starachowicami.
Im bliżej było daty startu kampanii wyborczej i rejestracji kandydatów na prezydentów miast, znajomi Materka zaczęli go coraz usilniej namawiać do startu w wyborach. W lipcu 2014 roku skończył progowe 25 lat i mógł być oficjalnym kandydatem na urząd prezydenta.
– Ich argumenty mnie przekonały (…). Podjąłem decyzję, że wystartuję, sprawdzę się, ewentualnie przegram. I będę już wiedział, czy trzymać się z daleka od polityki i zająć się tylko pracą na swój własny rachunek. Czy też dalej jest sens zajmować się działalnością publiczną. I tak sobie założyłem…
Głównym priorytetem podczas kampanii wyborczej była i inwestycja, jaką jest północno – zachodnia obwodnica Starachowic.
– Boli mnie to, że do tej pory nie wbiliśmy łopaty, że jeszcze nie zaczęliśmy tej budowy, bo tkwimy nadal w procedurach, które trwają bardzo, bardzo długo (…). Marszałek województwa zapewnia mnie, że środki na ten cel wygospodaruje i taką inwestycją z nami przeprowadzi.
Kolejnym priorytetem była idea społeczeństwa obywatelskiego, czyli kontynuacja budżetu obywatelskiego, wprowadzenie programu inicjatyw lokalnych, programu “starachowickie podwórka”. Ważnym punktem była poprawa dróg na terenie miasta, dróg gminnych.
– Nie obiecałem mieszkańcom żadnych konkretnych dróg (…), po to, żeby nie wiązać się tą obietnicą, gdyż Rada Miejska mogłaby nie wyrazić na to zgody. Ale już na początku kadencji przygotowałem dwa harmonogramy. Jeden nawierzchni gruntowych, drugi miejskich dróg głównych – opowiada M. Materek – i sukcesywnie realizujemy ten program. Co roku oddajemy kolejne drogi, udaje nam się pozyskiwać fundusze na ich poprawę. Oddajemy miejsca parkingowe. Wszędzie gdzieś w mieście realizowane są inwestycje.
Jednym z punktów programowych podczas kampanii wyborczej była też rewitalizacja miejsc wypoczynkowych: Pasternik, Piachy, Lubianka, Pałacyk, Park Miejski. Te prace też powoli ruszają.
Marek Materek miał silnych konkurentów wśród kontrkandydatów. Byli to m.in. urzędujący wtedy prezydent Sylwester Kwiecień i Andrzej Pruś z Prawa i Sprawiedliwości. Do drugiej tury wyborów z pierwszego miejsca wszedł Sylwester Kwiecień, a z drugiego, ku zaskoczeniu mieszkańców, młody chłopak startujący jako kandydat bezpartyjny, Marek Materek.
– Było zaskoczenie?
– To było ogromne zaskoczenie. Ale jeszcze większym było zwycięstwo w II turze. To był szok. Stałem nieruchomy, widziałem cieszących się wokół ludzi, a ja kurczowo trzymałem się krzesła i nie mogłem w to wszystko uwierzyć – tak tamten wieczór wyborczy wspomina po latach Marek Materek.
– Ten wynik to była potrzeba zmian?
– Moim zdaniem tak, mieszkańcy tego oczekiwali.
– A spotkał się pan z zarzutem wypominającym panu młody wiek?
– Tak – mówi M. Materek. – To było ze strony byłego prezydenta, nie ze strony mieszkańców. Słyszałem to w każdym możliwym miejscu i przy każdym spotkaniu od kontrkandydata, który mówił, że ma tyle lat doświadczenia, co ja wieku. Z takim argumentem nie mogłem dyskutować, bo to była prawda. Tylko, że nie był to żaden argument merytoryczny.
– Zaskoczyła pana reakcja mediów, szczególnie ogólnopolskich?
– Tak… Już w nocy zaczęły się telefony, potem ten telefon padł – wspomina Materek – Rano, gdy go włączyłem nie mogłem go ogarnąć. Cały czas przychodziły smsy, cały czas telefon dzwonił. Media chciały organizować spotkanie ze mną, trzeba było coś na szybko wymyślić. Zaprosiłem wszystkich na spotkanie do Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Teraz wspominam to ze śmiechem.
– A reakcja rodziców?
– Pamiętam reakcję mojej mamy, która jak już mi pogratulowała, zapytała: synu co teraz będzie – śmieje się prezydent .- Miałem świadomość ogromu pracy. Widziałem jednocześnie radość moich bliskich i moich współpracowników. Oni się cieszyli, ja miałem świadomość, że za kilka dni będę miał tak dużo zadań do realizacji, ja już wtedy o tym myślałem. O tym, jaka odpowiedzialność na mnie spoczęła…
Prezydentura (2014 – …)
– To było dużo obietnic, czy kiedykolwiek pan pomyślał o tym, że nie uda się ich zrealizować?
– Nie – stanowczo odpowiada prezydent Materek. – Ja to wszystko sobie przemyślałem, obiecałem tylko te rzeczy, których realizacja była realna.
Poprosiłam prezydenta Materka o wymienienie w jednym zdaniu tego wszystkiego co udało się zrealizować i nad czym nadal wraz z urzędnikami pracuje
– Rewitalizacja, drogi, Centrum Seniora Wigor, modernizacje i termomodernizacje, parkingi. Jedyne co sobie założyłem, a co się przeciąga, to budowa obwodnicy, bo nadal tkwimy w procedurach formalnych.
Od początku swojej kadencji Marek Materek współpracuje z urzędami i urzędnikami różnych szczebli: Rada Miejska, Starostwo Powiatowe, Urząd Wojewódzki, Marszałkowski, ministerstwa.
– To kwestia umiejętności dogadania się. Z każdym z polityków, z przedstawicielem tych urzędów dobrze mi się współpracuje. Obojętne, jakie barwy polityczne reprezentuje. Fajnie, że jesteśmy doceniani – mówi prezydent. – Kręgosłup, twarz, nazwisko ma się jedno. Za to co robię, biorę pełną odpowiedzialność.
Z mieszkańcami trzeba rozmawiać
Prezydent Marek Materek prowadzi otwartą politykę. Z mieszkańcami spotyka się podczas podróży komunikacją miejską, czy robiąc zakupy choćby na miejskiej targowicy. Ma również publiczne konto w bardzo popularnym serwisie społecznościowym, jakim jest . Tam bierze czynny udział w rozmowach z mieszkańcami, odpowiada na ich pytania.
– Z zalet mediów społecznościowych korzystałem już podczas kampanii wyborczej. Od początku profil publiczny obsługiwałem sam. Na każdą wiadomość staram się odpisywać, w miarę szybko reagować na to, co piszą mieszkańcy. Jestem im bardzo wdzięczny za każdą uwagę. Dzięki temu mam bardzo szybko bezpośrednią relację z każdej części miasta (…). W urzędzie są ograniczone spotkania, możliwości spotkań z mieszkańcami. A poprzez portal społecznościowy te informacje do mnie docierają (…) – opowiada Materek. – Mamy nowe technologie, dlatego informacje mogę przesłać do odpowiednich jednostek i poprosić o szybką reakcję.
Na swoim profilu prezydent Materek informuje o wszelkich wydarzeniach, jakie dzieją się w mieście. Od otwarcia ulicy, czy placu zabaw, poprzez remonty, po imprezy jakie mają miejsce w mieście. Ale Internet i to nie tylko miły kontakt, to również zjawisko tzw. hejtu (mowy nienawiści – przyp. red.).
– Spotykam się z tym zjawiskiem. Są profile, które powstały tylko po to, by hejtować (…) – mówi prezydent. – Nie mam nic przeciwko krytyce, wręcz przeciwnie. Każda krytyczna informacja mająca na celu usprawnić funkcjonowanie miasta jest potrzebna (…). Spotykam się z sytuacjami, że ktoś celowo zamieszcza informacje po to, by tylko krytykować. Nie ma na celu poprawy sytuacji, tylko chce obrzucić kogoś błotem i nie przyjmuje opinii drugiej strony.
Prezydent Marek Materek spotkał się również w Internecie z kłamstwami na swój temat. Od tamtej pory nie wchodzi już na fora internetowe, gdzie anonimowi internauci czują się najbardziej bezkarni.
– Nie wchodzę, nie widzę, nie czytam, jestem spokojniejszy – podsumowuje Marek Materek
Poprzednicy oceniali Materka, a co on na to…?
– Przez ostatnie tygodnie spotykałam się z byłymi prezydentami. Oceniali oni pana, pana prezydencie…
– Tak, czytałem… Doceniam wszystko to, co zostało w Starachowicach zrobione przez moich poprzedników. Jestem wdzięczny im za tą pracę, która została przez nich wykonana. Doceniam wszystkich, niezależnie od tego, jakich opcji byli przedstawicielami i w jakich latach rządzili. Każdy z nich dołożył swoją cegiełkę, by Starachowice wyglądały tak, jak wyglądają. I jestem im za to wdzięczny – mówi Marek Materek – co nie znaczy, że nie mam swoich zastrzeżeń. Mogę sprawiać takie wrażenie, że nie doceniam. Ale napotykam na tyle zaległości w różnych dziedzinach, na których ludziom bardzo zależy… Mam żal, że pewne sprawy nie zostały dopilnowane, jak choćby kwestia własności terenów przy Lubiance. Mam szansę ubiegać się o pieniądze na obwodnicę, a nie ma żadnej dokumentacji, projektu… To mam żal, że to nie zostało zrobione, bo w tym momencie moglibyśmy to realizować. Ja bym kontynuował to zadanie.
– Pozytywy?
– Proszę bardzo… Budynek socjalny przy Ostrowickiej został rozpoczęty za poprzedniej kadencji, zakończony w tej. Termomodernizacje II etap, wnioski zostały złożone za poprzedników. Nam się udało te pieniądze pozyskać. Jest kontynuacja wielu projektów, ale są sprawy, które wiele lat temu powinny być uregulowane.
Plany na ostatnie 1,5 roku kadencji
Marek Materek wraz z urzędnikami nie zamierza spocząć na lurach. Przed nimi ostatnie 1,5 roku rządów w mieście. Swoim pracownikom ufa, swoich pracowników docenia. Jakie mają plany na najbliższe miesiące?
– Obwodnica, rewitalizacja (Pałacyk, dolne Starachowice), następnie Starachowickie Centrum Kultury (wnętrze i otoczenie), Park Miejski, Lubianka, część Pasternika, dalsze prace na Piachach i przy Szlakowisku. Dalsza część dróg: Kościelna, Słoneczna i połączenie do Górnej. Następnie termomodernizacja budynków użyteczności publicznej. A w następnych latach zakup taboru, systemy informacji pasażerskiej, nowe wiaty przystankowe…
Plany na przyszłość
– Zaręczył się pan…
– Zaręczyłem…
– Coś więcej pan zdradzi?
– …
– A może chociaż zdradzi pan imię narzeczonej?
– ….
Marek Materek skutecznie unika odpowiedzi i chroni prywatność swojej rodziny. Podkreśla, że on jest osobą publiczną, ale jego najbliżsi to osoby prywatne.
– Kiedy ślub? – próbuje podpytać.
– Nie zapowiadałem, że się zaręczę, nie powiem kiedy się ożenię – mówi ze śmiechem – dowiecie się po fakcie.