KOSZMARNE ŻNIWO LODOWEGO ATAKU

Getting your Trinity Audio player ready...

17 kolizji, 100 osób z obrażeniami, setki gospodarstw odciętych od prądu i mnóstwo drzew, które blokowały drogi – tak przedstawia się bilans lodowego ataku, który paraliżował życie przez kilka dni.
Czegoś takiego jeszcze nie było. Wystarczyło kilka godzin opadów marznącej mżawki, aby nasze drogi zmieniły się w lodowiska, a jazda po nich przypominała figurową, a czasem i hokej, gdy koła pojazdów uderzały o krawężniki, niczym krążki, wpadające do bramki. Pół biedy, jeśli zniszczone były tylko kołpaki, dla wielu kończyło się gorzej, w rowie, na dachu, albo też dzwonem. Problemy miały też służby.
W rowie karetka i wóz strażacki
Pogotowie nie dojechało w poniedziałek – 20 stycznia, do szkoły w Godowie, gdzie na ratowników czekała 11-letnia dziewczynka, która złamała nogę. Karetka wywróciła się na oblodzonej nawierzchni, tuż przed Kałkowem, wpadła w poślizg i wjechała do rowu. Kierowca doznał ogólnych potłuczeń ciała i trafił na SOR. Strażacy, którzy ruszyli z odsieczą, też mieli problemy z dotarciem na miejsce, choć skierowano dwa wozy. Oba niestety utknęły…
– Jezdnia była tak śliska, że samochód, który jechał wyciągnąć karetkę, zsunął się na pobocze – powiedział GAZECIE mł. bryg. Andrzej Pyzik z Państwowej Straży Pożarnej ze Starachowic.
– Drugi, który pojechał od strony Gębic, też nie dojechał do szkoły, gdzie wezwano Pogotowie Ratunkowe, bo utknął na lodowisku, w które zmieniła się szybko nawierzchnia. Strażacy wzięli więc sprzęt i na piechotę pokonali prawie kilometr drogi. Na miejscu okazało się jednak, że dziecko ktoś odwiózł do szpitala prywatnym samochodem – powiedział nam Andrzej Pyzik.
Sytuację złagodziły służby drogowe posypując nawierzchnię i wozy mogły wrócić do bazy, w czym pomagali też ochotnicy z Kałkowa oraz załoga wozu na podwoziu „stara 266”, który ściągnięto ze Starachowic. Do tego czasu miejsce zabezpieczała policja.
Od wczesnych godzin porannych KPP odbierała zgłoszenia o kolejnych zderzeniach na drodze. W rowie przy trasie do Kałkowa, tuż obok karetki pogotowia i wozu strażackiego, znalazł się także volkswagen golf. W Brodach zderzyły się dwa samochody, podobnie było w Krynkach, na ulicy Stromej w Starachowicach i na ul. Moniuszki, gdzie auto wylądowało na płocie, natomiast na Kilińskiego i 1 Maja pojazdy zatrzymała dopiero barierka uliczna.
Stłuczka goniła stłuczkę
Na skrzyżowaniu ulicy Radomskiej i Batalionów Chłopskich w Starachowicach zderzyły się 20 bm. dwa autobusy z „osobówką”. Około godziny 8.20, jak powiedziała GAZECIE Monika Kalinowska, rzecznik prasowy starachowickiej policji, kierujący autobusem 57-letni mieszkaniec Kielc, nie ustąpił pierwszeństwa nissanowi, którym kierował 39-latek z gminy Brody. Pojazd w efekcie uderzył w nadjeżdżający dopiero autobus, kierowany przez 57-latka ze Starachowic. Wszyscy kierowcy byli trzeźwi, nikomu nic się nie stało. Sprawca zdarzenia natomiast ukarany został mandatem.
Podobny finał miała kolizja na skrzyżowaniu ulicy Iłżeckiej i Zgodnej, do której doszło 1,5 godziny wcześniej. Zawinił 68-letni kierowca peugeota (mieszkaniec gminy Brody), bo nie ustąpił pierwszeństwa fordowi mondeo, kierowanemu przez 42-letniego mieszkańca Brodów. W efekcie doszło do kraksy. Co gorsza, samochód, który miał je holować, wylądował także na znaku.
W godzinach popołudniowych policja odnotowała jeszcze dwie inne kolizje: na alei Armii Krajowej w Starachowicach volkswagen sharan zderzył się z audi, a w Rudzie volkswagen najechał na zerwany kabel i urwał sobie lusterko i chlapacz. Z kolei w Gadce, do rowu zsunął się nagle stojący na przystanku autobus. Na szczęście nikomu nic się nie stało.W Bodzentynie natomiast 58-letni mężczyzna najechał volkswagenem na przyczepkę ciągniętą przez 69-letniego pieszego, który doznał urazu głowy i został przewieziony do szpitala w Starachowicach.
Zamknęli drogę
O tym, że warunki były gorzej niż trudne, świadczy chociażby fakt, iż Zarząd Dróg Powiatowych w Starachowicach zdecydował już w poniedziałek o zamknięciu trasy do Kałkowa, zarówno od strony zbiornika Wióry i miejscowości Doły Biskupie, jak i Waśniowa.
– Droga całkowicie skuta jest lodem, nie jesteśmy w stanie utrzymać jej przejezdności – poinformował nas Leszek Śmigas, który na drugi dzień miał inny już problem.
– Po opadach i oblodzeniu, drzewa kładą się nam na drogi. Najgorzej jest na odcinku: Starachowice – Dziurów – Styków, zwłaszcza w lesie, tuż przed Warszawką. Trudne warunki panują też w Radkowicach. Tam też ograniczone zostało światło ulicy – dodał.
Dużo pochylonych konarów odnotowano też w Mircu, Wąchocku i na Ratajach, w Adamowie oraz w Lubieni. Część z nich udało się nam usunąć – dowiedzieliśmy się we wtorek.
Służby miały pełne ręce roboty. Na drogi wyjeżdżała też Straż Pożarna, która w ciągu 48 godzin wzięła udział w 67 akcjach, angażując do tego 77 pojazdów i ponad 370 strażaków z Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej. Usuwali konary i drzewa, blokujące chodniki i drogi.
– Byliśmy wszędzie – powiedział GAZECIE mł. bryg. Pyzik, wyliczając kolejno mniejsze i większe wsie w naszym powiecie, jak choćby Szerzawy, Adamów, Lubienię, Styków, Rzepin, Mirzec, Marcinków, Parszów, Wąchock, Krynki, Adamów oraz Kałków, Pawłów, Lipie, Henryk i Tarczek. Pomagali także w Starachowicach: na ulicy Radomskiej, Mickiewicza, Warszawce, Leśnej, Długiej. Byli też na Kieleckiej, Reja, Armii Krajowej, Wschodniej, Krańcowej, 1 Maja, Chopina, Ostrowieckiej, Harcerskiej, Kopalnianej, Piłsudskiego i Żeromskiego. O zagrożeniach informowała też Straż Miejska, która w ciągu jednego dnia odebrała blisko 40 zgłoszeń w sprawie oblodzeń i połamanych drzew.
Problemy z prądem
Linie energetyczne zrywały się pod ciężarem lodu i konarów, łamiących się jak zapałki… Wiele gospodarstw odciętych było od prądu. Dotyczy to zwłaszcza mieszkańców gminy Pawłów, ale nie tylko. Przerwy w dostawach energii doskwierały w poniedziałek części mieszkańców posesji na osiedlu Orłowo. Światła we wtorek i środę nie było w Lipiu i w gminie Wąchock. W głębokim mroku skąpane były Rataje, Parszów i Wielka Wieś. Problemy miał także Wąchock oraz Marcinków.
– Skala problemu jest dosyć duża – oceniła sytuację Anna Szcześniak z PGE Dystrybucja – bo firma nigdy dotąd nie zmagała się z aż takim zakresem awarii linii energetycznych.
– Pracujemy ze wszystkich sił, w bardzo trudnych warunkach, by sytuacja wróciła do normy, ale co rusz pojawiają się nowe problemy. Uszkodzeniu ulegają też linie już naprawione. Robimy co w naszej mocy, by wznowić dostawy energii, ale może to jeszcze potrwać… – nie kryła w rozmowie z GAZETĄ. I faktycznie potrwało, bo niektórzy czekali na to aż kilka dni.
Dobrze, że chociaż przejezdne, były główne trasy, choć lód ich ominął. Sypano je wprawdzie solną mieszanką, ale tylko na łukach, zakrętach, wzniesieniach oraz zatoczkach, na prostych odcinkach dróg prawie nic nie robiono. W efekcie jazda do przyjemnych nie należała, a już na pewno do bezpiecznych. Bo nawet jeśli kierowcy „odkuli” jakoś auta (te, które stały pod chmurką spowite były dość grubym lodem), to musieli jeszcze nimi jakoś dojechać, a to łatwe nie było…
Wywracali się piesi
i samochody
Problemy mieli też piesi, którzy ślizgali się po chodnikach, często nie posypanych, zwłaszcza w poniedziałek, kiedy lód mocno zaatakował. Nic więc dziwnego, że wywracali się na potęgę, o czym świadczy duża liczba pacjentów na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Pierwsze osoby pojawiły się w poniedziałek rano, a przed południem było ich już kilkudziesięciu. Dyrektor ds. leczniczych PZOZ – dr Andrzej Zieliński, mówił o zatrzęsieniu. Zdecydowaną większość stanowiły osoby ze złamaniami ręki lub nogi, choć były także urazy głowy. Często jeździły do nich także karetki. Na szczęście we wtorek sytuacja się nieco uspokoiła. Ludzie przyzwyczaili się do trudnych warunków na drogach, byli ostrożniejsi, ale stłuczek nie uniknięto.
Przed godz. 8.00 zablokowana została trasa numer 42, pomiędzy Skarżyskiem – Kamienną a Starachowicami. Na wysokości zjazdu do Mostek zerwał się kabel energetyczny, przez co opóźniła się między innymi „Agatka”. Autobus miał przymusowy postój na początku Parszowa, a potem w Wielkiej Wsi, gdzie przejazd zablokowało drzewo, które zsunęło się nagle ze Scanii. Wszystko dlatego, że odpięła się naczepa, nad którą trudno było kierowcy zapanować, przy tak śliskiej nawierzchni. Przekonali się o tym też policjanci, których radiowóz zsunął się na naczepę, gdy wykonywali zawodowe czynności. Nikomu na szczęście nic się nie stało. Z kolei na ulicy Spokojnej w Starachowicach samochód wylądował na płocie.
Mimo ciężkich warunków, miejska komunikacja funkcjonowała w miarę normalnie.
– Pojawiały się opóźnienia, ale głównie dlatego, że drogi były zablokowane. Od strony technicznej byliśmy przygotowani – stwierdził Jarosław Kateusz, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Starachowicach.- Wszystkie autobusy, z wyjątkiem dwóch najstarszych, wyjechały na miasto. Pojazdy są nowoczesne, mają automatyczne skrzynie biegów oraz systemy antypoślizgowe, które sprawdzają się także na gołoledzi, co pokazały ostatnie dni – powiedział GAZECIE prezes, przyznając, że większe problemy spowodowały środowe opady śniegu. Na szczęście i tę sytuację udało się opanować.
Odwołali lekcje
W takich warunkach część szkół, zwłaszcza w gminach, odwołała zajęcia. Najgorzej było w Pawłowie, gdzie prawie na tydzień zamknięto wszystkie gminne placówki oświatowe. We wtorek i środę powodem był utrudniony dojazd, a w czwartek i piątek, brak wody i ogrzewania, jak powiedziała nam Róża Koszarska, kierownik Referatu Oświaty w Urzędzie Gminy w Pawłowie. Problemy z funkcjonowaniem miała też podstawówka w Wielkiej Wsi, którą zamknięto w poniedziałek i wtorek. Powodem była awaria pieca. W środę lekcje zostały jednak wznowione. Inaczej niż w części szkół w gminie Brody. Zajęcia odwołały gimnazja w Krynkach i Rudzie oraz szkoły podstawowe w Dziurowie, Stykowie i Adamowie. Lekcje skrócono natomiast w Lubieni i w Brodach, ale już w czwartek odbywały się tam normalnie, jak powiedziano nam w Kuratorium. Tylko placówki w Pawłowie, ze względu na trudności z energią, zawiesiły działalność do końca tygodnia.
– To czy zajęcia będą odrabiane będzie zależeć już od dyrekcji, która podejmie decyzję w porozumieniu z Radą Pedagogiczną i organem prowadzącym – powiedziała GAZECIE Małgorzata Muzoł, Świętokrzyski Kurator Oświaty w Kielcach. – Wszystko zależeć będzie od tego, czy została zrealizowana podstawa programowa. W sytuacjach szczególnie trudnych, a z takimi niewątpliwie mieliśmy do czynienia, dyrektor może zawiesić zajęcia i nie musi ich potem odrabiać. Ale trzeba mieć na uwadze zbliżające się egzaminy, chociażby klas szóstych… – dodała M. Muzoł. (An -Kas)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *