SKANDAL PRZY GIGANTYCZNYM PRZETARGU DLA ZUS

Getting your Trinity Audio player ready...

Starachowicka Fundacja Fundowiczów zamieszana jest w sprawę przetargu wartości prawie 600 ml zł, organizowanego przez ZUS. Po jednej i drugiej stronie postępowania miały się znaleźć osoby zasiadające w jej Radzie Nadzorczej. Sprawę nagłośniła w miniony czwartek TVN, a politycy z opozycji już mówią o gigantycznym przekręcie i wnioskują, by zajął się tym CBA.
Chodzi o przetarg na utrzymanie największego w Polsce systemu informatycznego KSI ZUS, obsługującego ponad 2 miliony firm, 20 milionów ubezpieczonych oraz wiele milionów świadczeniobiorców, wart ok. 600 milionów złotych, który wygrała firma Asseco Poland, specjalizująca się w produkcji i rozwoju oprogramowania. Co ma to wspólnego z fundacją ze Starachowic? Ano to, że dwóch pracowników tej firmy, razem z dwoma urzędnikami Centrali ZUS i jednym zatrudnionym w Urzędzie Zamówień Publicznych, który miał czuwać nad przejrzystością tego przetargu, zasiada w Radzie Nadzorczej starachowickiej fundacji. Tak przynajmniej przedstawił to TVN, w czwartkowym wydaniu „Faktów”, sugerując że mogło dojść do nadużyć, a nawet przekrętu na dużą skalę.
Wymagania, określone w specyfikacji, miały być tak precyzyjne, że określały nawet dokładnie doświadczenia i wykształcenia 87 specjalistów, jak podały „Fakty”. W rezultacie spełniała je tylko firma Asseco Poland. Czy miało to związek z powiązaniami tych osób? Wyjaśni to Rada Nadzorcza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, która ma sprawdzić dokładnie czy zachowano standardy przy przeprowadzaniu przetargu i czy wynik faktycznie był prawidłowy. Póki co, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych dementuje wyraźnie, by zatrudnieni tu urzędnicy zasiadali w Radzie Nadzorczej FF.
– Dorota Mielnik oraz Kamil Wąsowicz, którzy w 2013 roku brali udział w pracach dwudziestoosobowej komisji przetargowej prowadzącej postępowanie o udzielenie zamówienia publicznego na utrzymanie Kompleksowego Systemu Informatycznego (KSI) ZUS, złożyli w formie pisemnej rezygnacje z zasiadania w Radzie Nadzorczej 20 września 2010 roku. 21 września 2010 roku – tj. na prawie trzy lata przed rozpisaniem przez ZUS przetargu – oświadczenia o rezygnacji zostały przyjęte przez przedstawiciela Zarządu Fundacji – poinformował GAZETĘ Jacek Dziekan, rzecznik prasowy ZUS, podkreślając, że procedury związane z przetargiem na utrzymanie największego w Polsce systemu informatycznego KSI ZUS wymagały określenia wysokich wymagań wobec podmiotów uczestniczących w przetargu.
– Przetarg był całkowicie jawny i otwarty, a materiały na temat jego przebiegu przekazywano organom kontrolującym ZUS – oświadczył Dziekan
Jak to możliwe, że dwójka tych urzędników wciąż figuruje w Krajowym Rejestrze Sądowym, w rubryce dotyczącej członków Rady Nadzorczej fundacji?
– To efekt zaniedbania ze strony Zarządu – przyznał otwarcie ksiądz Sławomir Fundowicz, kierujący organizacją. – Pisma wpłynęły do nas faktycznie w 2010 roku, ale na skutek prawdopodobnie niedopatrzenia nie złożyliśmy wniosku o wykreślenie nazwisk z Krajowego Rejestru Sądowego, co naprawimy już w tym tygodniu – zapewnił GAZETĘ, dodając, że żadna z tych osób nie miała wiele wspólnego z kierowaną przez niego organizacją.
– Fizycznie były tutaj obecne tylko w 2009 roku, przy tworzeniu Fundacji. Odbyły się może trzy wspólne z spotkania. Potem byli też na inauguracji naszej organizacji, jaka odbyła się w kwietniu 2009. Osobiście spotkałem ich tylko chyba dwa razy: w kwietniu i może lipcu – powiedział ks. Fundowicz. – Na pewno wielkiego wpływu na naszą pracę żadne nie miało, a szukanie powiązań z fundacją jest działaniem na wyrost – przekonywał nas kapłan, który stoi na czele organizacji, nagradzającej uczniów za wybitne osiągnięcia w nauce, sztuce lub sporcie. Założył ją wspólnie ze swoim bratem Mirosławem i matką Zofią, rejestrując w swoim rodzinnym domu. W kierownictwie znaleźli się także ich krewni oraz znajomi: Tomasz Sepioło, Dorota Janas i Aleksander Łącki. Razem chcieli kreować mocnych liderów, osoby o ponadprzeciętnych umiejętnościach, by ich wspierać w rozwijaniu ich pasji. Plany mieli szerokie, począwszy od organizacji konkursów literackich na utwór promujący pozytywny obraz człowieka w świecie, poprzez emocjonalne mapy Starachowic z opisem miejsc ważnych dla jej mieszkańców, a skończywszy na kołach literackich, warsztatach plastycznych, fizycznych, teatralnych czy historycznych, prowadzonych przez nauczycieli i wykładowców, zaprzyjaźnionych z nimi uczelni oraz aktorów z teatru w Radomiu.
– Chcemy dalej to robić – zapewnił GAZETĘ prezes Fundowicz, który nie ma sobie nic do zarzucenia. No, może poza opóźnieniami, z jakim zostanie przesłanie ich sprawozdanie do ministerstwa. Co roku jednak rozlicza się szczegółowo z fiskusem, który w dodatku kontrolował to dość dokładnie i nie dopatrzył się żadnych uchybień.
– Nasza organizacja działa tak jak powinna. Nigdy nie było to zresztą kwestionowane, a całe to zamieszanie toczy się jakby w tle. Nie dotyczy jej działalności. Czy się na niej odbije? Tego niestety nie wiem. Wszystko zależeć będzie od naszych beneficjentów. Na razie nie spotkałem się jednak z przykładami wrogości, a wręcz przeciwnie – przekonuje Fundowicz. – Odebrałem gros telefonów i SMS-ów od ludzi zdziwionych, że można tak nawet myśleć. Ktoś po prostu wymyślił tezę, której chce teraz bronić, nie dostrzegając jak gdyby faktów – stwierdził Fundowicz.
Póki co nie wiadomo, czy medialnymi doniesieniami zajmie się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Służby specjalne, w tym CBA, nie informują bowiem, jakie sprawy, osoby, firmy i instytucje są w kręgu ich zainteresowań, stwierdził pytany przez media rzecznik Biura Jacek Dobrzyński. Politycy SLD zapowiedzieli natomiast, że jeśli potwierdzą się zarzuty dotyczące niejasności w przetargu informatycznym dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych rozszerzą swój wniosek o powołanie komisji śledczej w sprawie tzw. ”infoafery” także o tę sprawę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *