Getting your Trinity Audio player ready...
|
To czym palimy w piecach ma ogromne znaczenie. Z kontroli Straży Miejskiej w Starachowicach wynika, że nie wszyscy potrafią to zrozumieć. Mimo wielu apeli, nadal zdarzają się osoby, które palą w nich czym popadnie.
O smogu i czystości powietrza było głośno w całym kraju. W Starachowicach normy były przekroczone o 400 proc., mniej niż w innych rejonach Polski, ale i tak o dużo. Przyczyną była nie tylko pogoda i duża ilość samochodów na drogach. Wpływ – i to nie mały – ma również to czym palimy w piecach centralnego ogrzewania. Okazuje się, że mimo wielu apeli, akcji społecznych i norm unijnych, nadal w społeczeństwie panuje w tej kwestii duża niewiedza. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że paląc w piecach czym popadnie niszczą środowisko i narażają się na wysokie kary. Straż Miejska może kontrolować i kontroluje to czym starachowiczanie palą w piecach, a efekty są często bardzo zaskakujące – niestety w wielu wypadkach zaskakujące negatywnie.- Spalanie w domowych piecach plastikowych butelek, różnego rodzaju tworzyw sztucznych czy starych ubrań, niesie ze sobą ogromne zagrożenie dla zdrowia, nie tylko dla najbliższych sąsiadów. Wytwarzane podczas spalania plastików dioksyny, opadając na glebę czy pola uprawne przedostają się do wód gruntowych, powodując stopniowe zatruwanie organizmów ludzi i zwierząt. Najbardziej zagrożeni są ci, którzy przebywają najbliżej źródła skażenia, a więc osoby sąsiadujące z tymi, którzy w sposób „oszczędny” ogrzewają własne mieszkania. Powstające podczas spalania plastików dioksyny, są związkami chemicznymi, które nawet w śladowych ilościach są bardzo niebezpieczne. Związki te są rakotwórcze, powodują obniżenie odporności immunologicznej, wywołują zaburzenia neurologiczne i hormonalne. Toksyczne działanie tych związków, polega na powolnym uszkadzaniu wielu narządów wewnętrznych – przestrzega komendant Straży Miejskiej w Starachowicach Waldemar Jakubowski.Niestety, apele nie do wszystkich trafiają. W Starachowicach strażnicy miejscy mogli się o tym przekonać nie raz. Mandatami karali już wielu mieszkańców, którzy w swoich piecach palili butelki, szmaty, a nawet buty. W jednym z takich przypadków mogło dojść do prawdziwej tragedii, gdyby strażnicy nie zdążyli z interwencją, dosłownie w ostatniej chwili.- Po otworzeniu okna, z mieszkania wydobył się gęsty dym. Strażnicy, mimo ograniczonej widoczności, przystąpili do natychmiastowego zlokalizowania źródła ognia. W trakcie gaszenia palących się szmat, zauważyli leżącego w łóżku mężczyznę, którego natychmiast wyprowadzono z mieszkania. 32-latek nie zdawał sobie sprawy, iż urządzona przez niego drzemka mogła okazać się jego ostatnią. Jak ustalono, 59-letni starachowiczanin, po napaleniu ognia w piecu kaflowym, udał się na spacer, pozostawiając swojego nietrzeźwego kompana w zamkniętym lokalu. Jako opał wykorzystał stare ubrania – wspomina jedną z interwencji na terenie miasta komendant Jakubowski.W 2016 roku strażnicy miejscy na terenie Starachowic przeprowadzili 954 kontrole posesji, sprawdzając czym mieszkańcy naszego miasta palą w piecach. Wyniki tych kontroli nie napawają optymizmem i pokazują, że jest to nadal duży problem w naszym społeczeństwie.- Wyniki naszych kontroli potwierdzają, iż nie wszyscy zdają sobie sprawę ze szkodliwości swojego postępowania. Niestety, do niektórych można przemówić tylko restrykcjami. Przypominam, że spalanie odpadów z naruszeniem przepisów ochrony środowiska jest wykroczeniem w myśl artykułu 71 ustawy o odpadach, który mówi „Kto wbrew zakazowi termicznie przekształca odpady poza spalarniami odpadów lub współspalarniami odpadów podlega karze aresztu lub karze grzywny” – dodaje Waldemar Jakubowski.Kary, nawet te najbardziej dotkliwe, nie zastąpią jednak zdrowego rozsądku. Jeśli o środowisku nie zaczniemy myśleć w porę, to za kilka lat możemy mieć naprawdę poważne problemy ze zdrowiem.(mp)