Wolę przypominać sobie dobre chwile spędzone z mamą

Getting your Trinity Audio player ready...

W tragicznym wypadku w Wierzbicy, w sierpniu 2016 r., zginęły trzy osoby, w tym mama Leszka Kołodziejskiego. Jego brat został ciężko ranny. W Szydłowcu trwa proces sprawcy wypadku. W rok po tamtym wydarzeniu pan Leszek zgodził się na rozmowę z GAZETĄ
– Rozpoczął się proces sprawcy tragedii. Co czuje syn ofiary, gdy staje twarzą w twarz z człowiekiem, który zabił jego matkę?
– Smutek i bezradność. Nic nie mogę zmienić, nic nie zwróci życia mojej mamy, moje dzieci nie mają babci, nie mam już domu rodzinnego w Starachowicach. Piękny etap mojego życia zakończył się bezpowrotnie. Ta tragedia dotyka mnie i moją rodzinę praktycznie codziennie. Wiem, że jest również tragedią rodziny sprawcy, świadków i wielu innych ludzi, którzy muszą uczestniczyć w procesie.
– Kewin K. odmawia zeznań wciąż zasłaniając się niepamięcią. A pan, jak pamięta tamten dzień?
– Pamiętam telefon od mojej cioci wcześnie rano. Dostała informacje o wypadku od policji. Mówiła o  śmierci bliskich, o ciężkim stanie mojego brata. Byłem wstrząśnięty. Kontaktowałem się z rodziną, a także z policją w Radomiu. Ze względu na święto, policja radziła mi przyjechać do Radomia następnego dnia. 16 sierpnia byłem w szpitalu u brata, na policji. Rozpoczął się ten tragiczny i smutny dla mnie okres…
– Ma pan dzieci, pana mama była babcią. Dzieci o nią pytają? Co im pan mówi?
– Nasze dzieci często mówią o babci Lusi. Świetnie ją pamiętają. Wspominają odwiedziny w Starachowicach, obiady, zabawy i rozmowy z nią. Staramy się pielęgnować pamięć o niej. Od pierwszego dnia wiedzą, że babcia Lusia nie żyje. Dotknęło ich to bardzo. Często rozmawiamy z nimi o  złożonych sprawach życia codziennego, pomagamy im poukładać w ich malutkich główkach te wszystkie wielkie emocje.
– Jaką osobą była pana mama?
– Wspaniałą, najlepszą, kochaną, ciepłą. Jak każda mama. Bezwarunkowo poświęciła całe swoje życie nam, rodzinie. Dbała o nas, o naszą edukację, a bez jej oddania i mądrego wychowywania nie byłoby nas teraz. Wyjechałem z domu na zawsze mając 14 lat. Z pewnością było to dla niej bardzo trudne, natomiast dzisiaj wiem, że jej mądra decyzja wpłynęła na moją drogę zawodową. Będę jej za to wdzięczny na zawsze.
– W tym tragicznym wypadku ucierpiał pana brat. Nie chce on rozmawiać z mediami, dlatego panu zadam to pytanie. Czy jego stan się poprawił?
– Jego stan zdrowia poprawił na tyle, że może w miarę normalnie funkcjonować i  pracować.
– Proces w Szydłowcu trwa, na jaki pan liczy wyrok?
– Nie mam żadnych oczekiwań wobec wyroku. Zła, które się wydarzyło, nic nie cofnie, dlatego uciekam myślami od działań wymiaru sprawiedliwości. Odsuwam się emocjonalnie od procesu. Reprezentuje mnie w sądzie osoba najlepiej do tego przygotowana, ja staram się żyć swoim życiem. Wolę przypominać sobie dobre chwile spędzone z mamą.
– Czy Kewin K. kiedykolwiek okazał skruchę? Przeprosił pana, pana brata, rodzinę pana kuzynki?
– Nie kontaktował się z nami oskarżony, ani nikt z jego rodziny.
– Czy pojawia się pan jeszcze w Starachowicach?
– Sporadycznie. Czasem przejeżdżam przez Starachowice, czasem pracuję blisko. Niedawno wraz z grupą muzyków zagraliśmy koncert w SCK-u. W Starachowicach mieszka duża część mojej rodziny, ale trudno mi odwiedzać ich tak po prostu. Jakiś czas musi upłynąć.
– Zapytałam o brata, rozmawialiśmy o pana mamie, a pan? Noce są już spokojne, czy wspomnienia tragicznych wydarzeń wciąż wracają?
– Wspomnienia te towarzyszą mi codziennie. Zmieniło się ich natężenie, odbieranie. Z resztą nie sposób od nich uciec – codziennie ktoś pyta o wypadek, proces. Ja natomiast często myślę o mamie, ale w kontekście naszych wspólnie przeżytych chwil. To są dobre wspomnienia, które dają dużo dobrej energii. Jest mi bardzo, bardzo smutno, że nie ma mamy z nami, ale nie mogę zamknąć się w sobie i stracić kontakt z rzeczywistością. Jestem zdrowy, mam wspaniałą, kochającą rodzinę, ciepły dom, pracę, którą lubię, wielu dobrych ludzi dookoła. To jest siła, która mi pomaga. Godzę się ze śmiercią mamy, dlatego dzisiaj śpię już spokojnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *