Wypadek drogowy w Starachowicach: zderzenie Seata i SsangYonga na skrzyżowaniu ulic Zakładowej i Mickiewicza, jedna osoba ranna.

Prezes Pastuszka odchodzi

Getting your Trinity Audio player ready...

Ze stanowiskiem prezesa Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Starachowicach żegnać się będzie, po blisko dekadzie, Robert Pastuszka. O motywach jego decyzji, przyjaciołach i wrogach, tym, co uważa za sukces i o czym chciałby zapomnieć, a także o planach na przyszłość mówi w wywiadzie, jakiego udzielił naszej GAZECIE.
– Odchodzi Pan z „Wodociągów” po 8 latach?
– Prawie 9-ciu.
– To była Pana własna decyzja, czy raczej „zasugerowana”?
– W marcu 2016 r. kończy się mi kadencja na stanowisku szefa PWiK, a z końcem roku urlop bezpłatny w inspekcji sanitarnej. Postanowiłem zamknąć ten rozdział mojego życia. Zgodnie z kodeksem pracy, po zakończeniu urlopu bezpłatnego wrócę na swoje stanowisko, czyli starszego asystenta, lub równorzędne.
– Dlaczego zdecydował się Pan na taki krok?
– Nie widziałbym sensu startowania w konkursie na wiosnę. Od roku jest nowa władza, która prawdopodobnie będzie chciała obsadzić to stanowisko swoimi ludźmi. Mój start nie miałby sensu.
– Myśli Pan, że byłby spalony na starcie?
– Bezwzględnie. Biorąc pod uwagę nagonkę, jaka ostatnio uskuteczniana jest na mnie, zwłaszcza przez jednego radnego, nie miałbym szans.
– Nagonka nagonką, ale decyzję podejmuje przecież komisja…
– Pani redaktor… (śmiech) zakończyłem już pewien etap. Udało się nam zrealizować projekt z programu Spójność, mimo że w pewnym momencie był zagrożony. Dzięki wspaniałym ludziom, z którymi współpracowałem i mimo tych, którzy podkładali mi nogi, bo tacy też byli, doprowadziliśmy go do finału – projekt został zakończony i rozliczony. Przygotowałem też wniosek na dokończenie modernizacji części osadowej oczyszczalni, na co zdobyliśmy także dofinansowanie. Na początku grudnia br. wniosek o dofinansowanie tej inwestycji został złożony w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W tej chwili trwa jego uzupełnianie. Kiedy powstawał, liczyliśmy na 63 proc. dotacji, teraz jest mowa nawet o 85 proc. Mam nadzieję, że mojemu następcy uda się takie uzyskać. Firma jest przygotowana do zapewnienia wkładu własnego, bez zaciągania dodatkowych zobowiązań finansowych. Nie ma też żadnych problemów ze spłatą zobowiązań, są na bieżąco realizowane, o czym co miesiąc powiadamiamy Radę Nadzorczą.
– Jednym słowem, wszystko układa się dobrze. Nie żal więc będzie odchodzić?
– Oczywiście, że żal, bo zostawiłem tu kawał życia i kawał serca. Ale coś się kończy, a coś się zaczyna. Traktuję to, jak mówiłem, jako jeden z etapów mojego życia, który uznaję za zakończony.
– Nie zawsze chyba jednak miłego… Ciągle zarzucało się Panu brak wykształcenia i kompetencji… Jak to z tym wykształceniem więc było?
– Wykształcenie magistersko – inżynierskie zdobyłem na Akademii Rolniczej w Lublinie, na Wydziale Ogrodniczym ze specjalności w zakresie ochrony roślin. Potem skończyłem studia podyplomowe z zakresu kształtowania i ochrony środowiska na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Kielcach. Zdobyłem specjalizację z higieny i epidemiologii, zakończoną egzaminem na Akademii Medycznej w Lublinie. Skończyłem też zarządzanie na Uniwersytecie Warszawskim, uzyskałem tytuł diagnosty laboratoryjnego, zdałem egzamin dla kandydatów na członków Rad Nadzorczych w spółkach Skarbu Państwa, że o szeregu szkoleń z zakresu realizacji i zarządzania projektami, audytów w laboratoriach badawczych czy przygotowania urządzeń zaopatrzenia w wodę do funkcji w warunkach szczególnych nie wspomnę.
– Był Pan jednak człowiekiem Wojciecha Bernatowicza, bo tak się o Panu mówiło… Jednym z nielicznych, który tak długo przetrwał…
– Faktycznie, to prezydent Wojciech Bernatowicz powołał mnie na to stanowisko. Dał mi zadanie, z którego się wywiązałem. W trudnych sytuacjach, zarówno on, jak i burmistrz Jarosław Samela czy ś.p. wójt Bogusław Nowak wspierali mnie w jego realizacji, za co jestem im wdzięczny. Ale obecnie każdy z nas poszedł już w swoją stronę, realizuje inne zadania. Myślę, że nasze drogi się już rozeszły. Faktycznie, jestem tym, który najdłużej został na stanowisku. Rozumiem jednak, że nowa władza ma własną wizję i chciałaby zmian. Nie czuję się zawiedziony. Oczywiście, że można by było jeszcze pociągnąć, uparcie trzymając się stołka, ale nie o to chodzi. Będąc prezesem, trzeba współpracować zarówno z prezydentem, jak i Radą Miejską, a jeśli współpraca się nie układa, to dalsza praca nie ma już sensu.
– Tak było w Pana przypadku?
– Nie wyglądała ona za dobrze.
– Kiedy patrzy Pan chłodno na swoje „rządy”, to jakie Pan widzi sukcesy?
– Pierwszym, niewątpliwie największym jest zakończenie programu „Spójność”. Był to niezmiernie ciężki proces inwestycyjny, absorbujący całą załogę. Ale to dzięki niemu spółka weszła w XXI wiek, jeśli chodzi o ujęcia oraz o przesył. Co więcej, z projektu zagrożonego, a później opóźnionego, znaleźliśmy się w czołówce projektów, które jako pierwsze dostały ostatnią płatność końcową. Co ważne, ograniczyliśmy również straty w przesyle wody. Podczas, gdy w roku 2008 wynosiły one ok. 48 proc., na koniec grudnia sięgają zaledwie 15 proc. To duży sukces. Jestem przekonany, że modernizacja części osadowej, jaka została zaplanowana, stworzy możliwość dalszych obniżek cen ścieków. Zostawiam spółkę w dobrej kondycji. Tylko trzeba teraz będzie powalczyć o jak największą dotację.
– Tyle o blaskach, a teraz cienie…
– Moją największą porażką było to, że zaufałem niewłaściwym ludziom. Oczywiście nie wszystkim, ale na części się całkowicie zawiodłem. Zabolały również mnie oskarżenia, jakie pojawiły się przy okazji ostatniej awarii, a co się z tym wiąże błędne i złe informacje na temat skażenia. Piętnaście lat pracowałem w laboratorium badania wody i wiem, że skażenie wody z roku 1997 r. było niewspółmiernie większe do tego w tym roku. Prawda jest taka, że gdyby wówczas przeprowadzono inwentaryzację wszystkich odwiertów w gminie Mirzec, to może dzisiaj uniknęlibyśmy tej sytuacji. Nigdy nie twierdziłem, że doszło do tego na skutek przedostania się zanieczyszczeń mikrobiologicznych przez warstwy nieprzepuszczalne, ale przez naruszone warstwy niezinwentaryzowanych odwiertów z lat 80 -tych, a potem przez warstwy jurajskie charakteryzujące się uskokami i wreszcie przez otwory przy studiach: 1 i 1 bis. Skażenie jednak nie było duże, a usuwanie skutków trwało o wiele krócej niż w roku 1997. W ciągu 2 tygodni udało się nam doprowadzić do stanu używalności wodociąg o długości ponad 700 km, co uważam za duży sukces, a przekuwanie tego w porażkę jest jakąś pomyłką. W 2008 r. w spółce została stworzona procedura zachowania się w warunkach skażenia mikrobiologicznego wody. W tym roku postępowaliśmy zgodnie z jej zasadami. Co do jednej rzeczy mogę się zgodzić – nie zawiadamialiśmy mieszkańców sms-ami, bo w roku 2008 taki system nie funkcjonował. Ale wtedy nie funkcjonowało także powiadomienie mieszkańców przez telewizję, z czego teraz skorzystaliśmy. Informacja pojawiła się również na naszej stronie, od razu po tym jak podał ją do wiadomości Sanepid. Działaliśmy szybko. Nieprawdą jest również twierdzenie, że nasze laboratorium czegoś nie wykryło. Osoby, które tak twierdzą, nie rozumieją zasady współpracy laboratoriów – naszego i Sanepidu. Nigdy nie było i nie ma pomiędzy nimi współzawodnictwa. Sieć pokrywana jest badaniami z dwóch niezależnych źródeł, by społeczeństwo było bezpieczne. Nikt niczego tu nie ukrywa. A każdy, kto twierdzi inaczej mija się z prawdą. W związku z wypowiedziami, jakie pojawiły się w tamtym czasie, zastanawiam się nad skierowaniem sprawy do sądu o pomówienie. Nie muszę chyba dodawać, przeciw któremu radnemu…
– Odchodząc ze spółki więcej będzie Pan widział cieni czy jednak blasków?
– Z czasem zacierają się gorsze rzeczy, a pamięta się dobre. Poznałem wspaniałych ludzi. Myślę, że te znajomości, a w niektórych przypadkach przyjaźnie, przetrwają długo.
– Wie Pan, kto Pana zastąpi?
– Tego wyboru dokona prezydent, a ostatecznie komisja.
– Co Pan sądzi wysłuchując tych spekulacji na temat Pana następcy? W kuluarach padają różne nazwiska, w tym nawet członkini Zarządu Powiatu czy Pana dawnego zastępcy?
– Niezależnie od tego kim będzie, mam nadzieję, że będzie kontynuował rozpoczęte projekty.
– A Pana najbliższe plany na przyszłość?
– Zamierzam skorzystać z ferii zimowych i mam nadzieję wyjechać z rodziną na tydzień. A potem rozpocznę pracę na zajmowanym wcześniej stanowisku.
– Życzę więc powodzenia i dziękuję za dotychczasową współpracę. (An)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *