"Powitajcie na świecie małego Adama Kozłowskiego! Serdeczne gratulacje dla Moniki i rodziny z okazji narodzin synka, który przyszedł na świat 14 października, ważąc 3240 g i mierząc 52 cm. Niech ta radosna nowina napełni Wasze serca radością!"

ZWIĄZKI CHCĄ ODWOŁANIA DYREKTORA SZPITALA

Getting your Trinity Audio player ready...

Manipuluje, zastrasza i dezinformuje – tego rodzaju zarzuty pod adresem szefa szpitala pojawiły się w piśmie, jakie w zeszłym tygodniu trafiło na ręce starosty Andrzeja Matyni z żądaniem odwołania ze stanowiska Sebastiana Petrykowskiego. Czarę goryczy przelało ponoć jego spotkanie z pracownikami, na którym miał się z nich ponoć naśmiewać, a nawet drwić. Czy tak było w istocie, zbada to Zarząd.
Zdaniem „załogi” (bo taki dokładnie „podpis” widnieje pod pierwszym pismem, jakie trafiło już w poniedziałek na ręce starosty), dyrektor szpitala Sebastian Petrykowski „nie dba o dobro zakładu”, o czym świadczy przygotowany przez niego „Biznesplan” i „Program naprawczy”. Nie wywiązuje się także z zadania kierowania szpitalem, jest arogancki oraz bezczelny, a jego „zarządzanie placówką polega na manipulacjach, zastraszaniu i dezinformacji”, o czym informowali ponoć już wcześniej przedstawiciele załogi. Dobitnym przykładem tego miało być jego ostatnie spotkanie z pracownikami, na którym „nie odpowiedział na żadne pytanie, traktował ich lekceważąco, a wręcz się naśmiewał i drwił” – czytamy w piśmie, pod którym podpisało się pięć z sześciu organizacji związkowych, działających w szpitalu: Związek Zawodowy Pracowników Ochrony Zdrowia, Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność”, Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność – 80”, Ogólnopolski Związek Zawodowy Techników i Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych. Zabrakło tylko jednego – Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, któremu pisma nawet nie przedstawiono, jak przyznała nam Wanda Gut, kierująca OZZ Pielęgniarek i Położnych w szpitalu.
– Nie chcemy skłócać grup zawodowych. Wiadomo, że nasze interesy i interesy lekarzy nigdy nie były tożsame – wyjaśniła krótko, zaznaczając, że za piątką tych związków stoi szpitalna większość.
– Pod pismem podpisało się ponad 300 osób, które przyjęły je jednogłośnie, podczas spotkania, jakie odbyło się 17 lutego. Załoga opowiedziała się jasno, że nie chce takiego dyrektora szpitala.
Pracownikom nie podoba się m.in. wdrażanie planu naprawczego w placówce, jaki powstał jesienią, po referendum, w którym to odrzucono opcję przekształcenia PZOZ w spółkę, ze 100 procentowym udziałem powiatu. Większość załogi chciała Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej przy jednoczesnym wdrożeniu planu. Zakładał on między innymi: zmianę zbiorowego układu pracy, który niedawno został wypowiedziany, likwidację dodatków za posiadane specjalizacje i nagród, dodatków za pracę w Wigilię i Sylwestra, likwidację stanowisk zastępców ordynatorów, kierowników medycznych i pielęgniarek oddziałowych, utworzenie jednego oddziału położniczo-ginekologicznego czy połączenie dwóch oddziałów wewnętrznych. Od samego jednak początku były duże problemy z jego realizacją, zwłaszcza w zakresie zbiorowego układu pracy, o czym mówił GAZECIE w styczniu dyrektor, skarżąc się m.in. na brak woli współpracy ze strony związków. Skłonni do rozmów byli tylko lekarze, którzy dziś także trzymają się z boku od reszty.
Dr Marcin Szadkowski, który przewodzi związkowi medyków, o piśmie załogi, dowiedział się… od nas. Otwarcie też mówił, że jego treść nie była z nimi konsultowana, dorzucając na koniec, że w taki sposób sprawy się nie załatwia.
Dyrektor odpiera zarzuty
Sporo za to do powiedzenia miał nam dyrektor, który jak stwierdził „absolutnie nie może się zgodzić z twierdzeniami i zarzutami organizacji związkowych”, jakie pojawiły się w piśmie. W jego ocenie nie wskazały bowiem żadnych konkretnych okoliczności, które udowadniałyby podnoszone zarzuty i mają jedynie charakter subiektywnej oceny.
– Żaden z pracowników PZOZ nie zwrócił się o zaprzestanie jakichkolwiek naruszeń prawa, nie wystąpił z powództwem o naruszenie dóbr osobistych czy roszczeniem o mobbing, bądź też z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – zapewnił dyrektor, dodając, że tego rodzaju roszczenia przysługują każdemu z pracowników szpitala, z których może skorzystać przy wsparciu organizacji związkowych.
– Co więcej, związki zawodowe, w przypadku nierównego traktowania pracowników przez pracodawcę, też dysponują określonymi instrumentami prawnymi, z których do chwili obecnej nie korzystały. Zatem powoływanie się przez nie na tak poważne zarzuty w stosunku do pracodawcy, jak te w piśmie z 24 lutego br., uznać należy za co najmniej niestosowne w sytuacji, gdy jednocześnie te same organizacje nie podejmują żadnych przysługujących im kroków prawnych, mających na celu ochronę rzekomo naruszanych praw pracowniczych – stwierdził dyrektor. – Nielogiczne jest zatem powoływanie się przez związki zawodowe na naruszenie praw pracowników w szpitalu z jednoczesnym zaniechaniem jakiegokolwiek prawnego działania z ich strony, do czego to przecież zostały powołane.
Absolutnie nie zgadza się także z twierdzeniem, że nie współdziałał ze związkowcami, bądź też nie realizował ustawowego obowiązku informacyjnego w tym zakresie.
– Jeżeli tego rodzaju obowiązki nie są przez pracodawcę realizowane, związkom zawodowym przysługuje roszczenie wynikające z ustawy o ich realizację – zauważył dyrektor, dodając od razu, że z tego rodzaju roszczeniem żaden z nich nie wystąpił.
Przepisy nie obligują ich jednak do uczestniczenia w ścisłym zarządzaniu zakładem, w tym również w zakresie opracowywania strategii biznesowych czy programów naprawczych. Bo zgodnie z art. 46 ust. 1 ustawy z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej, odpowiedzialność za zarządzanie podmiotem leczniczym niebędącym przedsiębiorcą (SPZOZ) ponosi wyłącznie kierujący szpitalem czyli dyrektor. Zwrócił on przy tym uwagę, że od czasu, gdy objął swe obowiązki, udało się zmniejszyć zadłużenie PZOZ, uzyskać zwrot z Narodowego Funduszu Zdrowia za nadwykonania jeszcze z 2012 r., także decyzję o umorzeniu podatku od nieruchomości, czy zawrzeć wiele nowych umów na udzielenie świadczeń zdrowotnych, które poprawiają jakość i zakres wykonywanych usług na rzecz lokalnej społeczności, także innych działań służących dalszemu rozwojowi szpitala. A decyzja o ewentualnym odwołaniu go z funkcji kierującego PZOZ-em należy do organu tworzącego tj. Powiatu Starachowickiego.
Starosta: dotąd nikt się nie skarżył
Starosta Andrzej Matynia pytany przez nas o ocenę jego dotychczasowej pracy, odpowiedział nam krótko: dla mnie liczą się fakty.
– Szpital na bieżąco spłaca swoje zobowiązania. Nie spóźnia się także w opłacaniu rachunków i  faktur. Nie mamy również zastrzeżeń do obsługi kredytu w Nordea Bank. Jeśli chodzi o program naprawczy, jest jeszcze za wcześnie na wnioski. Będziemy mogli dokonać ocen po pierwszym kwartale 2014 roku. Na chwilę obecną pracę dyrektora Petrykowskiego oceniam dobrze – stwierdził starosta, podkreślając fakt, że nie miał wcześniej żadnych sygnałów o rzekomym naruszaniu praw pracowniczych przez dyrektora.
Informacje takie nie dotarły także do członków Rady Społecznej PZOZ-u, na co zwrócił uwagę Cezary Berak, członek Zarządu Powiatu, z którym także spotkały się związki. W sumie było to dziewięć osób z pięciu organizacji związkowych.
– Przedstawiono nam pismo, pod którym nie było żadnych podpisów z wyjątkiem jednego i to dość ogólnego: załoga szpitala. Na pytanie, kto jest jego autorem, usłyszałem, że pracownicy, o czym miał świadczyć załącznik, zawierający ok. 320 podpisów, jednak nie został on załączony. Gdy zapytaliśmy o powody, usłyszeliśmy iż pracownicy obawiają się ujawnienia ich danych. By sprawa miała jednak formalny wymiar, ktoś się musiał pod tym podpisać, zdecydowały na to się związki, który we wtorek złożyły pismo tej samej treści, tyle że z podpisami – powiedział starosta.
-Kilka spraw zastanawia nas mocno. Skoro autorem pisma, jest cała załoga, to czemu było tylko 300 podpisów, skoro zatrudnionych w placówce jest ponad 700. Poza tym pismo datowane jest na 24 lutego, a spotkanie z załogą, na którym miało powstać odbyło 17 lutego. Czy podejmując decyzję o jego poparciu, wszyscy wiedzieli na pewno za czym tak na prawdę głosują? – zastanawiał się głośno Cezary Berak.
Słowa, jakie padają, są naprawdę mocne.
– Chciałbym na przykład wiedzieć, jak mam rozumieć stwierdzenie, że „zarządzanie placówką polega na manipulacjach, zastraszaniu i dezinformacji” – powiedział starosta Andrzej Matynia. – Jeśli faktycznie dochodziło do takich praktyk, to kto był poddawany takiej manipulacji, kogo dyrektor zastraszał, kogo dezinformował, i w jaki konkretnie sposób? – mówił starosta. – Albo ktoś rzuca słowa na wiatr i chce świadomie wprowadzić nas w błąd, przy okazji oczerniając też dyrektora, albo fakty te miały miejsce. Trzeba to sprawdzić – zapowiedział starosta, który od razu po otrzymaniu pisma, nadał mu bieg.
– Chcemy przyjrzeć się temu, zarówno pod kątem zawartości merytorycznej, jak i okoliczności, powstania pisma – powiedział starosta.
Sprawę ma badać Zespół ds. Zdrowia, a wyniki przedstawi Zarządowi Powiatu, aby ten mógł odpowiedzieć związkowcom .Kiedy dokładnie? Trudno powiedzieć.
O szpitalu na sesji
Jedno jest pewne, sprawa szpitala zaczęła znów budzić duże emocje, co było widać na sesji Rady Powiatu, a zwłaszcza w punkcie dotyczącym interpelacji, którzy zdominowali samorządowcy PiS-u zadający pytania o szpital.
Dariusza Nowaka na przykład interesował wzrost zatrudnienia na SOR-ze (z 19 do 39 osób) oraz zwiększenie kosztów użytkowania nowo zakupionego sprzętu dla bloku operacyjnego. Z kolei Teodor Wypych dopytywał się o powody obcięcia o 200 zł wynagrodzeń dla pielęgniarek czy zutylizowania wielofunkcyjnego sprzętu do gastrologii, wartego ponoć 350 tys. zł. Mało przekonały ich tłumaczenia, że zwiększenie obsady na SOR-ze było konieczne dla zapewnienia dyżurów i że dotyczy to tylko osób na tzw. kontraktach, które dostają wynagrodzenie za rzeczywisty czas pracy (a nie gdy są na zwolnieniach lub na urlopach), a zmniejszenie pensji dla pielęgniarek wiązało się z końcem obowiązywania tzw. ustawy wedlowskiej, co z kolei oznacza, że szpital nie musi już dzielić się z pielęgniarkami wypracowaną nadwyżką.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że sytuacja znów się powtarza. Dwa lata temu związki domagały się odwołania Jolanty Kręckiej, a dziś oponują przeciw Sebastianowi Petrykowskiemu. Wkrótce okaże się z jakim skutkiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *