Ostrzeżenie policji: Oszuści próbują wyłudzić pieniądze, podszywając się pod ofiary fikcyjnych wypadków drogowych. Mieszkańcy Starachowic nie dali się oszukać, dzięki czujności i szybkiej reakcji. Apel o ostrożność i kontakt z rodziną w przypadku podejrzanych telefonów. #Oszustwa #Policja #Starachowice

Zamordował żonę, za 25 lat wyjdzie na wolność?

Getting your Trinity Audio player ready...

Ćwierć wieku spędzi w więzieniu starachowiczanin, Kamil T., który zabił żonę i upozorował jej samobójstwo.
W jedną z majowych niedziel 2014 r. teść znalazł w łazience mieszkania w bloku na osiedlu Południe zwłoki swojej 30-letniej synowej. Okoliczności wskazywały, że kobieta popełniła samobójstwo przez powieszenie. Na miejscu tragedii pracowali policjanci pod nadzorem miejscowej prokuratury i biegły lekarz. Dokonano analizy zebranego materiału dowodowego, przesłuchano świadków, w tym męża denatki, wówczas 34-letniego Kamila T. Mężczyzna miał powiedzieć, że nie mieszka z żoną i nie widział się z nią tego feralnego dnia. Twierdził też, że przyczyną samobójstwa mogła być zazdrość. Ostatecznie po kilku tygodniach śledztwo umorzono, a za przyczynę śmierci przyjęto samobójstwo.
W tę wersję wydarzeń nie uwierzyła zarówno rodzina kobiety, jak i jej znajomi. Swoje zdanie wyrażali publicznie, również na forach internetowych i portalach pojawiały się wpisy, że kobieta nie mogła targnąć się na własne życie, a ze śmiercią kobiety może być związany jej mąż. Wątpliwości do samobójstwa kobiety mieli także kieleccy policjanci, którzy po pewnym czasie wrócili do sprawy i na nowo zaczęli analizować materiał dowodowy.
Funkcjonariusze z Wydziału Kryminalnego i Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach cały czas zajmowali się sprawą i w grudniu 2016 roku zdecydowali, że zbadają wariografem męża zmarłej, bowiem podejrzewali, że może on mieć ze sprawą związek. Badanie utwierdziło ich w przekonaniu, że do jej śmierci przyczynił się mąż. Ostatecznie mężczyzna przyznał się przed sądem, że udusił żonę, a upozorowanie samobójstwa miało zatrzeć ślady zbrodni.
Proces w sprawie o zabójstwo ruszył 17 lipca ubiegłego roku przed Sądem Okręgowym w Kielcach.
– Kochałem ją i naszego syna. Ona nie była jednak dobrą żoną. Wiem, że mnie zdradzała, wiem, że miała romans z niejednym mężczyzną – mówił na pierwszej rozprawie oskarżony.
Zeznawali również znajomi pary, którzy mówili, że do kłótni i sprzeczek dochodziło między nimi często.
– W dniu śmierci dzwoniła do mnie i mówiła, że mąż wziął syna do jego rodziców na noc, szykowała się do pracy. Nic nie wskazywało na to, że ma zamiar się zabić. Miała przecież dla kogo żyć, syna kochała bowiem najbardziej na świecie – mówiła przyjaciółka kobiety.
O tragicznych wydarzeniach z początku maja 2014 roku, w toku wznowionego śledztwa, oskarżony, Kamil. T. zeznał :
– Przyszedłem do żony zapytać, co ma mi do powiedzenia. Mówiła, że mnie już nie kocha, że to nie ma sensu i zaczęła mnie wyzywać. Byłem bardzo tym zdenerwowany, wziąłem sznurek (…) owinąłem jej ręce i zarzuciłem jej na szyję. Broniła się, chyba mnie nawet podrapała. Zaciskałem go, a ona upadła na podłogę i przestała się ruszać (…) Zaciągnąłem ją do łazienki, sznurek przywiązałem do kaloryfera. Wytarłem ręką z jej twarzy krew i wyszedłem. Na drugi dzień poszedłem do naszego mieszkania. Myślałem, że może mi się to wszystko śniło.. Wszedłem do łazienki, ona wisiała w takiej samej pozycji, jak ją zostawiłem. Złapałem ją za rękę i się rozpłakałem…
Mężczyzna wypił alkohol i poszedł do piwnicy, gdzie próbował odebrać sobie życie. Później znów próbował to zrobić w lesie, aż w końcu podciął sobie żyły i zadzwonił do ojca mówiąc, że żona odebrała sobie życie i on również nie chce żyć.
Od początku mówiono, że ciało kobiety znalazł właśnie ojciec męża ofiary, emerytowany policjant starachowickiej jednostki. Gdy na jaw wyszły wszystkie fakty, osobne postępowanie w sprawie nieprawidłowości prowadzi Prokuratura Rejonowa w Busku-Zdroju. Natomiast w miniony wtorek, 13 marca zapadł wyrok w sprawie o zabójstwo. Sąd skazał 38-letniego dziś Kamila T. na 25 lat więzienia i nakazał zapłacenie 250 tysięcy złotych zadośćuczynienia rodzinie kobiety. Wyrok nie jest prawomocny, strony procesu mogą się od niego odwołać, a przypomnijmy, że prokuratura żądała dożywocia.
Podczas trwającego kilka miesięcy procesu mężczyzna przeprosił za to co zrobił.
– Zmarnowałem sobie życie i swojemu dziecku – powiedział.
Po wtorkowej rozprawie głos zabrał także ojciec zamordowanej kobiety.
– Nie czekaliśmy na wymiar wyroku, przebaczyliśmy zięciowi zabójstwo córki. Jesteśmy chrześcijańską rodziną, żyjemy według woli bożej, przykazań. Nie powinno w ogóle dojść do tej zbrodni – powiedział dziennikarzom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *