Getting your Trinity Audio player ready...
|
Jej przygoda ze sportem rozpoczęła się od startu w międzyszkolnych biegach przełajowych, podczas których zajęła pierwsze miejsce. Tam „wypatrzyła” ją Agata Wzorek, która następnie zaprosiła uczennicę do starachowickiej Juventy (obecnie Juventy Cerrad), gdzie trafiła pod skrzydła trenera Dawida Kubca. Obecnie ma na swoim koncie wiele sukcesów i medali. Mimo to nie spoczywa na laurach i ciężko pracuje na swoją sportową przyszłość. O kim mowa?
Oczywiście chodzi o Maję Peryt. Młodą utalentowaną lekkoatletkę, która w rozmowie ze mną opowiedziała o tym, jak wygląda jej zwykły dzień, o swoim największym jak do tej pory sukcesie oraz o planach na przyszłość.
Katarzyna Rychel: Maju, cieszę się i dziękuję, że mimo napiętego grafiku znalazłaś czas, aby ze mną porozmawiać. Na początek chciałabym dowiedzieć się, jak wygląda zwykły dzień Mai Peryt.
Maja Peryt: Mój dzień zaczynam od…śniadania. Następnie szykuję się do szkoły, gdzie przeważnie jestem do godziny 15.00. Po szkole od razu idę na trening, gdzie wykonuję mój plan pod okiem trenera Dawida Kubca. Po treningu jadę do domu, odrabiam lekcje, jem obiad i wychodzę na spacer z psem. Przy kolacji zazwyczaj rozmawiam z rodzicami i opowiadam rodzicom o tym, jak minął mi dzień.
K.R.: Intensywnie…to fakt. A czas wolny? Jeżeli już masz, to jak najchętniej go wykorzystujesz?
M.P. W roku szkolnym jest z tym dość ciężko. Ale jeśli już znajdę ten czas, to lubię wyjść gdzieś ze znajomymi czy spotkać się ze swoim chłopakiem. Ale lubię także czytać książki, chętnie obejrzę też dobry serial.
K.R.: O tym, jak zaczęła się Twoja przygoda z lekkoatletyką nieco już wiem. Ale nasi czytelnicy być może nie. Czy dobrze pamiętam, że to zaczęło się jeszcze w szkole, na zawodach?
M.P.: Tak, dokładnie. To było podczas międzyszkolnych biegów przełajowych, na których zajęłam pierwsze miejsce. Wtedy też pani Agata Wzorek zaprosiła mnie właśnie do Juventy. Podjęłam wyzwanie, poszłam i trafiłam pod skrzydła trenera Dawida Kubca.
K.R.: Zrobiłaś wtedy pierwszy krok. Do tego czasu, kiedy rozmawiamy, zrobiłaś mnóstwo dużych kroków i wiele osiągnęłaś. Jesteś w stanie powiedzieć, co jest Twoim największym sukcesem, jak dotychczas?
M.P.: Tak, jak na razie jest to złoty medal, który zdobyłam podczas Mistrzostw Polski U-18 we Włocławku na 1500 m z przeszkodami. Uważam, że byłam bezkonkurencyjna.
K.R. To są te przyjemne strony bycia sportowcem. Chciałabym jednak zapytać o tę drugą stronę. Kryzys. To słowo pojawia się chyba w słowniku każdego sportowca…
M.P.: Odpowiem zgodnie z prawdą. Miewam je. Niestety. Ale to w sporcie nieuniknione.
K.R.: Będę jednak drążyć. Jak więc sobie z nimi radzisz?
M.P.: Kiedy treningi mi nie wychodzą, albo źle pójdzie mi na zawodach, to staramy się z trenerem działać jak najszybciej.
K.R.: Na czym polegają te działania?
M.P.: Staramy się podjąć decyzję, co zmienić, aby znów wejść na dobre tory. Zorientować się, czego brakuje, a co można albo nawet co trzeba zmienić. Trener zna mnie już bardzo dobrze, więc wie, jaki trening zastosować, aby moja forma znów była na najwyższym poziomie. Co ważne, w takich momentach liczy się dla mnie także wsparcie psychiczne. I tu ukłony w stronę mojej rodziny, bez nich bowiem nie dałabym rady…
K.R.: Jak wnioskuję, kilka kryzysów już za Tobą, za Tobą też wiele startów i zawodów. A co wciąż przed Tobą? Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
M.P.: Chciałabym kontynuować moją sportową przygodę jak najdłużej. Wiadomo, że muszę zdać maturę i pójść na studia. Sportowo natomiast przede wszystkim chciałabym =wywalczyć „przepustkę: na Igrzyska Olimpijskie, które odbędą się w 2024 roku w Paryżu.
K.R.: Maju, ostatnie pytanie. Czego mogę Ci życzyć?
M.P.: Chyba zdrowia i tego, żeby kontuzje omijały mnie szerokim łukiem. Wiadomo, w sporcie nie ma przeproś z urazami. Jedno złamanie, czy nawet zwichnięcie i jesteś wyeliminowany z gry.
K.R.: Tego więc Ci życzę i jeszcze raz dziękuję za rozmowę.