Getting your Trinity Audio player ready...
|
Nauczycielka angielskiego, podróżniczka, pracownica urzędu miejskiego, działaczka polityczna, bizneswoman. W takich sferach życia starachowiczanka Jolanta Nowak udzielała się przez wiele lat. Teraz zwolniła tempo, przyszedł czas refleksji. I pracy nad książką „Sekrety mojego życia”.
– Co skłoniło Panią do wspomnień?
– Moje życie zawodowe było bardzo intensywne, pracowałam 44 lata, byłam wśród różnych ludzi i kultur, nie było czasu na przemyślenia. Działałam w sektorze edukacyjnym, biznesowym, publicznym i politycznym. Teraz mam możliwość zatrzymania się i przekazania innym swojego bogatego życiowego doświadczenia.
– Pani wykształcenie i praca dawały wiele okazji do zagranicznych wyjazdów. Jak to się zaczęło?
– Ponieważ kochałam zespół The Beatles postanowiłam nauczyć się angielskiego, aby zrozumieć słowa piosenek. Gdy pojechaliśmy z moim świętej pamięci mężem w podróż poślubną nad morze nawiązaliśmy kontakt z turystami z Finlandii, którzy zaprosili nas do siebie. Nie bardzo wierzyłam w powodzenie wyjazdu, bo to był 1977 rok, a jednak udało nam się dostać paszporty. Pamiętam, że z Polski można było wtedy wywieźć nie więcej niż 10 dolarów i z powodu tych skromnych finansów odbyliśmy przez Finlandię podróż autostopem. Zachwyciłam się tym zachodnim światem. Potem była Szwecja, Niemcy, kilkakrotnie Wielka Brytania, Austria, Grecja, Turcja, wyjazd do USA i studia na uniwersytecie w Milwaukee przez 3 miesiące. Potem Singapur, Jordania i wreszcie Irak – mój ostatnio odwiedzony kraj, w którym mam wielu przyjaciół. Zapamiętałam piękne spotkanie z tamtejszymi kobietami: ubrały mnie w regionalny strój i zabrały w rejs statkiem po Eufracie. W czasie zagranicznych pobytów otrzymywałam wiele propozycji pozostania na miejscu, podjęcia pracy, ale zawsze rezygnowałam, bo czułam, że moje miejsce jest w Starachowicach.
– Chcę zapytać o turystyczne ciekawostki. Co Panią w tych odwiedzanych krajach najbardziej urzekło?
– Na przykład niespodzianka z USA. Wsiadłam do helikoptera nie wiedząc, czego mogę się spodziewać. Nagle helikopter zagłębił się w Wielki Kanion. Ktoś otworzył okno w kabinie, a ja nie wiedziałam, czy jestem w niebie, czy w piekle z powodu czerwonych skał, przez które płynie rzeka Kolorado. Niesamowite przeżycie z mocnym biciem serca. Pamiętam też wizytę w centrum biznesu w Manchesterze, gdzie miałam okazję telefonicznej rozmowy z wice ambasadorem Wielkiej Brytanii. Wszystko działo się bardzo szybko, wręczono mi słuchawkę, a ja zaczęłam z obawą myśleć nad odpowiednimi zwrotami dyplomatycznymi. Tymczasem usłyszałam zwyczajne i przyjacielskie: Hello Jolanta, how are you? To mnie nauczyło bezpośredniości w kontaktach z ludźmi.
– Na tej Pani ciekawości świata skorzystała też społeczność Starachowic.
– W 1993 roku rozpoczęłam pracę w urzędzie miejskim. Zajmowałam się wymianami międzynarodowymi, dzięki którym nasi uczniowie, przedsiębiorcy, ale także lekarze mieli możliwość pojechać na spotkania z przedstawicielami tych grup do różnych krajów europejskich. Potem w ramach rewizyty do Starachowic przyjeżdżały zagraniczne grupy. Współpracowałam z kolejnymi prezydentami Starachowic od Grzegorza Walendzika do Marka Materka. Bardzo mi było miło, gdy potem mnie samej zaproponowano start w wyborach na to stanowisko. Zajęłam dobre trzecie miejsce, ale nigdy nie miałam ambicji politycznych, a do tej przygody skłoniła mnie możliwość pracy dla ludzi. Pracowałam przy zagranicznej promocji nie tylko dla naszego miasta, ale i regionu. Takie możliwości pojawiły się, gdy zaczęłam pracę w Specjalnej Strefie Ekonomicznej Starachowice.
– O interesującym życiu przypominają Pani kroniki, które przygotował dla Pani przyjaciel. Zebrał tu pracowicie mnóstwo wycinków prasowych na Pani temat, są zdjęcia, wpisy, dedykacje…
– Ich autorem jest mój nieżyjący już uczeń Piotr Paweł Chudyk, któremu udzielałam lekcji angielskiego. Są bardzo pięknym śladem, za który teraz, w piątą rocznicę jego śmierci, chciałabym mu podziękować.
– Przygotowuje Pani swoją książkową biografię. Tytuł brzmi „Sekrety mojego życia”. Czym podzieli się Pani z jej czytelnikami?
– Lubię pisać, odczuwam potrzebę dzielenia się swoim życiem z innymi. Dlatego przygotowuję zbiór różnych opowiadań, które przedstawiają czasami dziwne, niesamowite historie, które mi się przydarzyły. Gdy dopiszę jeszcze kilka rozdziałów i książka będzie gotowa to marzę o zorganizowaniu spotkania z osobami, którzy też czują potrzebę opowiedzenia o sobie. Taki wieczór autorski i okazja do nowych kontaktów z ludźmi, których bardzo lubię.