Getting your Trinity Audio player ready...
|
Temat segregacji odpadów i wywozu śmieci, podczas wtorkowej (12 września br.) poruszyło Stowarzyszenie Inicjatywa dla Starachowic (SIDS). Konkluzja po spotkaniu jest jedna, im więcej odpadów mieszkańcy Starachowic będą produkowali, im gorzej je będą segregowali, tym większą stawkę za odbiór odpadów przyjdzie im płacić. Jednak są również pytania: czy prezydencka administracja robi wszystko, co się da, by koszty nie rosły; czy prowadzona jest edukacja starachowiczan w tym zakresie; czy wystarczająco kontroluje się firmę, która śmieci odbiera oraz, czy działa system sprawdzająca, czy wszyscy, którzy śmieci wytwarzają płacą za ich odbiór?
od lewej: Piotr Maciąg – Stowarzyszenie Spółdzielców i Wspólnot Mieszkaniowych „Nasze Miasto”, Jarosław Łyczkiewicz i Sławomir Celebański – Stowarzyszenie Inicjatywa dla Starachowic / fot. Gazeta Starachowicka
Zdaniem członków SIDS, gmina nie do końca robi to poprawnie, a na pewno można robić to lepiej, co przełoży się na cenę za odbiór śmieci i z pewnością, nie ma tu żadnego znaczenia budowa tzw. spalarni odpadów.
Według dwóch starachowickich stowarzyszeń: Inicjatywy dla Starachowic oraz Spółdzielców i Wspólnot Mieszkaniowych w Starachowicach „Nasze Miasto”, samorząd gminny ma ogromne zaległości w nadzorze i kontroli nad systemem gospodarki odpadami, wskutek czego w ciągu ostatnich ośmiu lat rządów prezydenta miasta Marka Materka cena za odbiór śmieci wzrosła z 7 zł do 26,50 zł za osobę.
– Problem „śmieci” dotyczy wszystkich mieszkańców, którzy obecnie płacą stawkę cztery razy większą niż 8 lat temu. Obawiamy się, że ten trend zostanie utrzymany. Jednak bez dialogu problem nie zostanie rozwiązany. System jest nieefektywny. Według danych GUS w Polsce w przeliczeniu na mieszkańca liczba wyprodukowanych kilogramów śmieci spada, natomiast w Starachowicach jest odwrotnie i liczba ta z roku na rok rośnie. Urząd Miejski trzy lata temu zapowiadał doprecyzowanie programem informatycznym pobieranie opłat od właścicieli nieruchomości. Jednak system nadal nie działa – mówił przedstawiciel stowarzyszenia Spółdzielców i Wspólnot Mieszkaniowych „Nasze Miasto” Piotr Maciąg. Dodał, że mieszkańcy często widzą, jak śmieci są podrzucane do punktów gromadzenia odpadów np. przez właścicieli działalności gospodarczych. – Urzędnicy powinni pracować nad uszczelnieniem systemu. Śmieci są podrzucane, a za nieuczciwość jednych, płacą wszyscy mieszkańcy.
Zwrócił także uwagę na brak egzekwowania przez służby samorządowe zapisów regulaminu w sprawie utrzymania czystości wokół altan śmietnikowych. Jego zdaniem duży problem stanowi także brak edukacji mieszkańców w zakresie minimalizowania produkcji śmieci i segregacji odpadów.
– Mam apel do pana prezydenta Marka Materka, aby czynnie włączył się w akcje informacyjne. W mieście odbywa się wiele imprez kulturalnych czy sportowych. Na każdym takim wydarzeniu powinny być akcje informacyjne dla mieszkańców o gospodarowaniu odpadami – powiedział Piotr Maciąg.
Sławomir Celebański przypomniał pomysły włodarza Starachowic, które miały na celu usprawnienie funkcjonowania gospodarki śmieciowej: powstanie miejskiej spółki, która miała odbierać śmieci, podziemne kontenery czy też inteligentne pojemniki na śmieci.
– Największy problem jest ze zliczaniem kilogramów starachowickich śmieci. Panująca tu nonszalancja i chaos nie sprzyjają kontrolom, a co za tym idzie, brak jest nadzoru nad firmą, która odpady obiera. To jest smutny obraz, bo to jest brak dbałości o nasze portfele – podkreślił.
Jarosław Łyczkowski na podstawie dwóch dokumentów udowadniał, że skoro w „papierach” panuje nieporządek, to jak ma być dobrze w rzeczywistości?
– W analizie stanu gospodarki odpadami podana jest liczba ton wyprodukowanych w Starachowicach śmieci komunalnych, która w 2022 roku wyniosła ponad 10 tysięcy ton. W ogłoszonym przez Urząd Miejski przetargu urzędnicy także mieli obowiązek podać tę liczbę. Z tym że w Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia liczba ton zmalała o ponad 2 tysiące ton… Z czego wynika ta różnica? Kto za te śmieci płaci? – pytał.
Działacze poruszyli także aspekt ważenia śmieciarek. Ich zdaniem, by nadzór nad strumieniem śmieci był dobrze kontrolowany, samochody, które przyjeżdżają do Starachowic po śmieci, powinny być ważone przed rozpoczęciem odbioru odpadów oraz po zakończeniu.
– Nikt nie kontroluje tego czy samochody przyjeżdżają puste. Nikt ich nie waży przed wjazdem na starachowickie ulice. Urząd Miejski powinien wdrożyć ważenie pojazdów oraz wymagać od firmy wykonującej tę usługę, aby w pojazdach miała zamontowany system GPS. To ile odpadów jest zbierane, to są pieniądze, które my jako mieszkańcy płacimy firmom, które wygrywają przetargi. Za rok 2022 zapłaciliśmy za odpady komunalne zbierane z terenu naszego miasta ponad 12 milionów złotych. Dzisiaj w przetargu, który został ogłoszony przez Urząd Miejski, zabezpieczono kwotę brutto ponad 15 milionów złotych. Wynika z tego, że za chwilę będziemy za odbiór odpadów płacili jeszcze więcej. Za czyje odpady w takim razie płacą starachowiczanie i czy muszą płacić jedną z najwyższych stawek w województwie świętokrzyskim? – mówił Jarosław Łyczkowski.
Sławomir Celebański poruszył również temat obietnicy prezydenta Marka Materka sprzed dwóch lat, że zmniejszenie opłaty za śmieci będzie możliwe dzięki spalaniu ich na terenie Starachowic.
– Jest to absolutnie niemożliwe. To nie jest tak, że śmieciarka przejedzie przez wszystkie śmietniki, zbierze papier, tekturę i plastik i zawiezie do spalarni do spalenia. Tak to nie wygląda. Wszystkie odpady ze Starachowic trafiają do Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych w Janiku i tam są przetwarzane. Ale to już nie są „nasze” odpady. My ich nie możemy ot, tak sobie stamtąd zabrać i je spalić. Absolutnie obalamy ten mit, że spalarnia odpadów w Starachowicach spowoduje zmniejszeni opłat. Jest to absolutnie niemożliwe. Spalarnia odpadów w Starachowicach może co najwyżej spalać odpady obce, nawet sprowadzana z zagranicy – podkreślił i zwrócił się z apelem do władz samorządowych, o zajęcie jest porządkowaniem systemu gospodarki odpadami. – Zacznijmy od porządkowania altan śmietnikowych. Zacznijmy od edukowania społeczeństwa. Tego ewidentnie brakuje w systemie. Ludzie są zostawienie sami sobie, a ta nonszalancja urzędników kończy się tym, że stawki za odbiór śmieci wciąż rosną. I nikt tego nie kontroluje – dodał Sławomir Celebański.